Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
Zdaje się, że jeszcze niedawno mieli świętować całą noc... Teraz Ethan nie był nawet pewien, czy tak się umawiali, czy tylko on zaplanował właśnie tak w swojej głowie. Zdaje się, że często mógł gubić się w ten sposób, ale winni byli temu oboje! W końcu tak często byli jednogłośni, myśleli podobnie i mieli podobne oczekiwania... Aż do teraz?
Teraz to było nie jest tak późno... Po chwili namysłu był już prawie pewien, że to nawet Kaia osobiście namawiała go na wagary kolejnego dnia, najpewniej ze względu na zarwaną noc. I co z tą nocą?
Ze smutkiem, a może trochę nawet złością, ale pozwolił jej wysunąć dłoń i oddalić się do jedzenia. Może ono chociaż trochę poprawiłoby jej humor? Skoro on nie potrafił...
- Wiesz, jeśli potrzebowałabyś pomocy z czymkolwiek, to też daj znać. Może nie znam się aż tak, zwłaszcza w porównaniu do ciebie, ale możesz mieć osobistego asystenta od brudnej roboty i chyba wtedy nawet wzbudzałabyś większy respekt? - spytał półżartem, nawet poruszając brwiami, jakby chciał być dzięki temu bardziej przekonujący.
Szczerze był gotów jej pomóc. I to nie tylko teraz, gdy zepsuł jej humor... Zawsze był do tego gotów. Może czasem był przy tym równie gotów do marudzenia, ale nie zostawiłby jej w potrzebie! Od tego byli-... Przyjaciele. Partnerzy. No, bliscy. A jakkolwiek by ich nie określić, Kaia była mu cholernie bliska. Tylko, że to też chyba nie wystarczało.
Przez cały ten czas Ethan nie spojrzał nawet na przyniesione przez siebie jedzenie. Był zbyt skupiony na dziewczynie, z której nie spuszczał wzroku i o której nie przestawał myśleć - wraz z szukaniem najlepszych sposobów na pocieszenie jej. Na razie zarzucił tematem quidditcha i chęcią pomocy... Na pewno miał jeszcze dłuższy repertuar, ale musiał odpowiednio się wstrzelić.
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
Nie zauważyła tej małej zmiany nastroju w Ethanie.
Być może była zbyt pochłonięta własnym prywatnym dramatem. Być może nie potrafiła patrzeć do niego jak dotychczas. A być może nawet celowo unikała skupiania na nim spojrzenia, w obawie, że gdy tylko przez chwilę złapią ze sobą kontakt wzrokowy, beznadziejnie zbudowana tama przeciwłzowa u Kai zwyczajnie pęknie.
Jeszcze tego brakowało, żeby rozbeczała się tego wieczoru.
Czemu choć raz coś nie mogło wyjść zwyczajnie dobrze?
Posłała mu lekki uśmiech, może nawet podszyty odrobiną rozbawienia. Nie było na tyle silne, aby ujawnić się w jej włosach, ale przez tę chwilę faktycznie poczuła krótkie ukłucie wesołości. Może też odrobinę rozczulenia.
Gdyby tylko nie całokształt…
— Sugerujesz, że teraz go nie wzbudzam? – spytała równie żartobliwie. Chociaż nigdy w życiu nie żartowała w tak wymuszony sposób.
Sięgnęła po kolejną truskawkę, otworzyła nawet usta, ale nie ugryzła jej. Miast tego przeniosła wzrok na Ethana, który cały czas stał i patrzył na nią, co najmniej jakby miała za moment wybuchnąć niczym jakaś tykająca bomba, na którą lepiej mieć oko i przy okazji trzymać się od niej z daleka.
— No chodź, zjesz coś. Tyle się nadźwigałeś.
Akurat bieganie od wieży do lochów i z powrotem nie było łatwym kondycyjnie wyczynem i nieważne, co by niósł, po jakimś czasie zaczęłoby to zwyczajnie ciążyć.
Wypakowała przyniesione wcześniej ciasto czekoladowe i zabrała dla siebie kawałek.
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
Zdobył się jedynie na lekki uśmiech. Trudno powiedzieć, czy faktycznie w reakcji na jej odpowiedź, czy raczej była tu próba powolnego rozładowania atmosfery i uspokojenia emocji obojga. Może po trochu z każdego.
- Mój? Mój jak najbardziej, zawsze. I innych pewnie też, skoro zostałaś wybrana, to chyba jasne... Ale to jeszcze większy respekt.
Nie był pewien, o czym mówił i dlaczego w to brnął. Chyba tylko po to, by jakoś zapełnić ciszę i... Desperacko próbował jakoś rozluźnić atmosferę. Tylko nie zauważył, że w tym wszystkim faktycznie stał dosyć sztywno. Od razu, jakby na jej polecenie, podszedł i przysiadł przy niej, a więc też przy cieście i truskawkach. Szczerze mówiąc, chwilowo i jemu nie chciało się jeść, więc również zaczął od jednej truskawki.
- Dobra, okej, nie jestem typem sportowca, ale daję radę tyle unieść, to jeszcze nie dźwiganie, nawet dla mnie, dzięki - odparł, ponownie pozwalając sobie na lekki uśmiech.
Jednak zaraz pozwolił sobie na zapchanie się tą pojedynczą truskawką.
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
Na jej wargach pojawił się uśmiech i został na nich na odrobinę dłużej. Nawet zaśmiała się krótko, kręcąc głową, jakby z niedowierzaniem. Daleko jej było do energii charakterystycznej dla tej samej Kai Harris, którą była zaledwie przed chwilą, ale cóż… porównując do tego, jak bardzo beznadziejnie się poczuła, i jak bardzo czuła się emocjonalnie znokautowana, to i tak był wyczyn.
— Pomyślę o tym.
Tylko tyle. Lakoniczne, krótkie, wymowne, dające taką samą odpowiedź jak nie wiem bądź jej absolutny brak.
Choć w teorii na niego nie patrzyła, i tak widziała, jak podchodził bliżej i siadał obok. Automatycznie odsunęła się o parę centymetrów, usprawiedliwiając się tym, że właśnie przysuwała się do ciasta, żeby nałożyć go nie tylko sobie, ale też Ethanowi. Podała mu zresztą nawet mały talerzyk.
— Nawet sportowiec dostaje astmy po maratonie po schodach zamku – stwierdziła, bo w zasadzie sama miewała problemy czasami z wczłapaniem się z samego dołu na siódme piętro. Kto to w ogóle wymyślił?
Postawiła sobie własny talerzyk na kolanach i sięgnęła po szklanki oraz ognistą. Odkręciła ją i w ciszy nalała im obu upitego wcześniej alkoholu. Już prawie o tym nie pamiętała. Ale musiała napić się jeszcze raz.
W milczeniu wzięła jedną ze szklanek i postawiła obok Ethana.
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
Cóż, przynajmniej ten przelotny uśmiech dawał mu jakąkolwiek nadzieję, że jest tu co ratować. Dzięki temu tym bardziej nie chciał się poddawać!
Zaraz odpowiedziała jednak... Jakoś tak średnio zadowalająco. Właściwie Ethan odczekał nawet parę sekund, na wypadek, gdyby jednak chciała coś dodać. Otóż nie chciała.
- Pomyśl! - wypalił wreszcie. - I pamiętaj, cała brudna robota na mnie. Bo... Właściwie kapitanowanie brzmi jak sporo pracy, dobrze jakbyś miała też czas na...
Mnie. Tylko to nie brzmiało dobrze, kiedy zdawała się nie chcieć być tu z nim...
- Odpoczynek? Nie wiem, kolejne imprezy, świętowanie, odpoczynek?
Odpoczynek pojawił się dwa razy? Nawet nie zauważył. Może to przez spięcie, na którym skupiał się nieco za bardzo.
- Nie z taką motywacją, jaką miałem - odparł dalej siląc się na choć odrobinę entuzjazmu.
I choć jego motywacja nie była taka, jak sprzed wyznania miłości, szczerze istniała! Skupiał się przede wszystkim na Kai i chciał odpowiednio o nią zadbać, tylko... Wyszło tak.
Wziął od niej oczywiście ciasto, ale nie ruszył go przez dłuższą chwilę. Za szklankę whisky za to zabrał się od razu. W końcu entuzjazm sam się nie naładuje... Nie w tej sytuacji - najwyraźniej Kaia i Ethan przestali nawet napędzać siebie nawzajem.
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
W zasadzie nie rozumiała, dlaczego nadal ciągnął ten temat. Być może po to, aby mówić cokolwiek. Być może dlatego, że bał się ciszy. Ona poniekąd też. Ale czy było sens ciągnąć coś, co własnego sensu tak w zasadzie nie miało?
Czuła się zmęczona. Przytłoczona tym wszystkim. Nawet nie zauważyła, jak białe kosmyki jej włosów zmieniły w końcu swoją barwę – na bardzo pokrewną, bo szarą. Musiała teraz wyglądać jak młoda, siwa staruszka.
Ale w zasadzie, jakie to miało znaczenie.
Odwalanie za nią brudnej roboty brzmiało obiecująco. Tym bardziej, że Ethan normalnie by się na tyle obowiązków nie zgłaszał. Ewidentnie czuł się w jakiś sposób winny i chyba tak chciał jej to wynagrodzić… A może nie. Może tak naprawdę go nie znała i wmawiała sobie tylko, że jest inaczej.
Nie wiedziała już, co jest prawdą i w co należy wierzyć.
— W zasadzie lubię pracę przy drużynie – wypaliła krótko, wzruszając ramionami.
I pewnie przy okazji nieco gasząc Ethana.
Gdyby byli w innej sytuacji, w innych warunkach, zgodziłaby się bez wahania. Ale teraz… czy chciała się dzielić z nim obowiązkami?
Musiała to przemyśleć. Dłużej niż przez kilka minut ciszy.
Musiała wszystko przemyśleć.
Nabrała na łyżeczkę kawałek ciasta, nawet uniosła ją do ust, ale ostatecznie tam nie trafiła. Odłożyła ją z powrotem na talerz i zanim zdążyła głębiej nad tym pomyśleć, wypaliła:
— A jaką miałeś motywację?
To pytanie mogło brzmieć bardzo powierzchownie, ale tak nie było. Nie zdołała się powstrzymać, nie ugryzła się w porę w język, aby w tych słowach nie wybrzmiał cień pretensji jaka jest Twoja motywacja w tym związku?
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
Faktycznie, zgasiła go. Bardzo sprawnie, krótko i skutecznie. Przez moment jeszcze zawahał się, czy aby na pewno nie pociągnąć tematu i nie obrócić wszystkiego w żart. Często im się to przecież udawało! Tylko było inaczej... Nie tylko był dziwnie spięty, ale wyczuwał tez jej nastawienie i atmosferę, którą, jak mu się zdawało, narzucała właśnie Kaia. Przeszło mu nawet przez myśl, że mogłaby być ciut bardziej wyrozumiała i przychylna... Przecież nie zrobił chyba nic takiego? Nie chciał nic złego... Po prostu mogła go nie zrozumieć! A on naprawdę się starał. Zawsze starał się, żeby było jej jak najlepiej. Może nawet zaczął mieć do niej pewien drobny wyrzut, ale wcale nie pielęgnował go zbyt ochoczo w swojej głowie. Skupiał się raczej, żeby sprowadzić ich na odpowiednie tory, to wszystko.
Zawahał się chwilę na pytanie, które po chwili wydało mu się już jakąś dziwną pułpaką.
- Tylko powrót do najcudowniejszej dziewczyny, jaką znam?
Nie kłamał. Tak o niej myślał. Nawet tuż przed tym, jak udało im się zostać parą.
- Ogólnie nie chciałem zostawiać cię na zbyt długo.
Nie wiedział, czemu to dodał. Może potrzebował, żeby na pewno o tym wiedziała? Potrzebował ratować się czymkolwiek.
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
Tak jak się wydawało – nie zrozumiał. Albo nie chciał zrozumieć. Albo zrozumiał, ale nie chciał się przyznać.
Wszystkie te możliwości przyprawiały ją o okrutny ból głowy. Jeszcze dzisiaj była pewna swojego gruntu pod stopami, pewna stabilności ich relacji, lecz teraz? Co w zasadzie mogła o nim powiedzieć?
Żałowała, że do tej pory przymykała oko na pozostałe związki Ethana i nie interesowała się tym, co i z kim, i dlaczego robił. Może teraz przynajmniej by wiedziała, na czym stali i czego od niej w zasadzie oczekiwał. Bo najwidoczniej nie tego, aby go kochała.
Po co z kimś być, jeśli nie chce się od drugiej osoby miłości?
Nawet zawarty w słowach komplement jakby ją ominął. Nie czuła się teraz ja najcudowniejsza dziewczyna, jaką znał. Czuła się teraz jak alternatywa. Trochę jak zabawka. Może eksperyment. Zabawimy się i zobaczymy, czy się uda.
Ona potrzebowała czegoś innego.
Sądziła, że Ethan będzie potrafił to zrozumieć.
Że będzie ostatnią osobą na świecie, która będzie potrafiła złamać jej serce.
Widać, i tym razem się pomyliła.
— Dlaczego? – dopytała, czując, jak emocje znów w niej zaczynają buzować. Czuła się jak wulkan, w którym wzbierało się coraz bardziej i który lada chwila mógł wybuchnąć. Albo znów wygasnąć. Nie była w stanie tego przewidzieć. – Dlaczego ty w ogóle ze mną jesteś, Ethan?
To było cholernie trudne pytanie. Cholernie ciężkie, może nawet bezlitosne, ale…
Musiała mu je zadać.
Dopiero teraz odważyła się, aby zwrócić ku niemu twarz i spojrzeć bezpośrednio na niego. Ale na jej twarzy nie było ani cienia uśmiechu, który od czasu do czasu migotał jeszcze zaledwie przed chwilą.
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
Najgorsze, że w pewnym sensie w tym wszystkim, o czym teraz myślała, było ziarnko prawdy. On chciał spróbować. Chciał zobaczyć, jak to będzie. Ale przy tym absolutnie wierzył, że to ma sens. Że ten związek, to może być to. Może tylko w tym wszystkim stąpał po ziemi nieco mocniej. Może przewidywał, że może nie wyjść... Nie przewidział jednak takiej sytuacji. Sytuacji, w których chyba żadne z nich nie chciało, aby to, co do tej pory tworzyli się rozpadło, a jednak zaczęło niebezpiecznie się walić. Kawałek po kawałku, mimo że desperacko starał się trzymać to wszystko w całości.
Czy wreszcie każdy związek nie jest swego rodzaju próbą i eksperymentem?
Ale tego nie zamierzał jej mówić.
- Bo... - zaczął tak, jakby absolutnie wiedział, co powiedzieć.
O ile w jednym słowie da się usłyszeć pewny ton, to on właśnie tam był. Stu procentowa pewność, że wiedział, o czym mówi. Do tego pierwszego słowa. Kolejnych jakoś mu zabrakło. Przynajmniej w tej spontanicznej reakcji. Potrzebował paru krótkich, choć dłużących się i ciążących mu, sekund.
- Dosłownie dlatego? Bo jesteś...
Najcudowniejszą dziewczyną, jaką znał. Miał się powtarzać? To chyba brzmiało słabo i zdaje się, że już za pierwszym razem jej nie przekonało.
- Bo wszystko, co mówię ci zawsze?
Mówił. A gdy o tym myślał nawet oczyszczał sobie nieco sumienie. Codziennie mówił jej choć jeden komplement. Czasem wpleciony w żarty sytuacyjne, innym razem w pełni poważnie, ale przecież jej nie zaniedbywał... Tak?
- Chyba z tego samego powodu, co ty ze mną.
Może nie były to najlepsze odpowiedzi, ale na tyle było go stać, kiedy został brutalnie wywołany do odpowiedzi.
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
Po wściekłej, kanarkowej żółci włosów Kai, wskazujących na niesamowitą radość – zbyt wielką, aby jedna osoba była w stanie pomieścić w sobie tyle emocji i pozytywnej energii – nie było już nawet śladu. Przejściowy szary kolor zaczął jeszcze bardziej ciemnieć, aż w końcu stopił się w nieprzejednaną czerń. Nie przeciętą już nawet żadnym kolorem. Ani błękitem. Ani bielą. Ani niczym, co mogłoby być chociaż odrobinę dające nadzieję.
Mijały sekundy, w których Ethan myślał, dlaczego w zasadzie są razem. Jedynie krótkie, cholerne sekundy, a miała wrażenie, jakby na odpowiedź czekała całe lata. Dekady. Stulecia.
Odwróciła głowę, ale nie odezwała się. Pozwoliła wymyślić mu wystarczająco przekonującą bajkę. O ile będzie w stanie.
I miała ochotę parsknąć śmiechem, ale w porę się powstrzymała. Zamiast tego, kąciki jej warg tylko lekko drgnęły, aczkolwiek był to raczej rozpaczliwy grymas, bo nawet nie dorastał do ironii, sarkazmu, czy wyśmiania.
— Bo jestem zajebista?
Do tego w zasadzie sprowadzały się jego komplementy. Ich komplementy. Dotychczas oboje dostrzegali tylko to, że jest im razem dobrze. Że się świetnie bawią, świetnie dogadują. Może czasem przemykało coś innego, lecz było tego tak tragicznie mało, że…
Pokręciła głową, zaciskając wargi w wąską kreskę.
— Nie – wyszeptała jedynie, odstawiając ten cholerny talerzyk z ciastem na bok. Leżąc na udach tylko jej przeszkadzał. – Nie jesteś ze mną z tego samego powodu, co ja z Tobą.
Teraz była tego bardziej niż pewna.
Pytanie tylko, dlaczego on był z nią.
Najwidoczniej sam tego nie wiedział.
Miło.
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
Spędzali wspólnie mnóstwo czasu i to od lat! A mimo to nie mieli jeszcze takiej sytuacji. Najwyraźniej musieli być razem, aby poznał taką Kaię i... Szczerze mówiąc nie był z tego w ogóle zadowolony. Przeszło mu ze względu na to przez myśl, że może faktycznie nie powinien był tego zaczynać. Nie dlatego, że nie wierzył, by do siebie pasowali. Może to po prostu ich przerastało. Może to nie było warte ich przyjaźni. Sądził, że jeśli tylko miałoby nie wyjść, to, cóż, po prostu by nie wyszło. Pogadaliby o tym - często gadali na najróżniejsze tematy. Jakoś do tej pory sądził, że dogadają się w dosłownie każdym. Teraz on stawał na głowie, żeby naprawić to, czego nie powiedział i na co nie był gotowy, a ona? Ona była złośliwa. Rozumiał jej niezadowolenie, ale nie rozumiał tego. Złapał się nawet na myśli, że są razem od niecałego miesiąca i zdaje się, że to mniej więcej co tyle czasu kobieta miewa okres i chyba była to pojedyncza najbardziej logiczna rzecz, na jaką wpadł tego wieczora. I nie był z tego zadowolony.
Milczał przez moment, obserwując ją uważnie, zupełnie jakby spodziewał się, że zaraz się na niego rzuci.
- Przez... Nie wiem, przez niecały miesiąc jestem z tobą z innego powodu, niż ty ze mną?
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
Mógł powiedzieć jej wszystko – ale to, co przed chwilą wybrzmiało, spowodowało, że zabuzowała w niej… złość. Z bardzo wielu powodów.
Zaczynając od tego, że podkreślił, że są ze sobą od niecałego miesiąca. I co z tego? Niecały miesiąc dla związku to wystarczająco, żeby chcieć się z kimś przespać, ale za mało, żeby się zakochać?!
A po drugie – sugerował jej jakąś niedorzeczność. Już nie wspominając o tym, że nie umiał udzielić jej odpowiedzi i próbował w jakikolwiek sposób zrobić cokolwiek, bo… właściwie dlaczego? Bo się bał, że zostanie samotny?
Ona teraz chciała być sama.
Dlatego przez bardzo długi czas odpowiadała mu tylko cisza zaburzana szumiącym w okolicy deszczem. Nim nagle dziewczyna nie oderwała pleców od ściany, aby wrzucić ciasto z powrotem do reklamówki, wraz z talerzykiem. Niedbale. Przecież to wszystko jedno.
— Jestem zmęczona – oznajmiła, choć wcale nie była zmęczona. – Posprzątam i wracam do dormitorium.
Nie miała już na to wszystko siły. Była wściekła, zrozpaczona, chciało jej się płakać, a… a jednocześnie tak bardzo chciała, żeby ktoś ją przytulił i powiedział, że to wszystko jest tylko jakimś cholernie ciężkim koszmarem, ale teraz już wszystko będzie dobrze.
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
Ale przecież wszystko, co się tu wydarzyło, było jakieś niedorzeczne! Było im razem dobrze, świetnie się bawili, było między nimi niewątpliwe uczucie i tylko słowa miały ich poróżnić? Miała teraz się obrazić, zostawić tak to wszystko i co właściwie to dla nich oznaczało? Co zmieniło się przez te parę minut? Dosłownie chyba coś przeoczył.
- Kaia, dobra, nie, czekaj - zaczął pospiesznie, łapiąc ją zaraz za nadgarstek, po tym jak niedbale potraktowała ciasto.
Nie zwrócił jednak nawet na to uwagi.
- Po prostu... Dobra, może wytłumacz mi, o co chodzi?
Tak, może brzmiało to żałośnie i miał tego pełną świadomość! Ale chciał wiedzieć. Chciał rozmawiać i ratować to, co mieli. Dobrze, jeszcze chwilę temu bał się poruszyć tego tematu, ale temat tylko eskalował...
- Co chcesz, żebym zrobił?
A przecież był gotów to zrobić. Faktycznie bał się odrzucenia, tak jak i ona. Tylko najwyraźniej wyrażali uczucia inaczej. Podobnie jak różniły się do pewnego stopnia ich oczekiwania względem siebie nawzajem.
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
W pierwszym odruchu chciała mu wyrwać nadgarstki z uścisku, ale coś ją zatrzymało. Szarpnęła się, ale jakoś za słabo, jakoś bez determinacji. A przecież wystarczyłby jeden silniejszy ruch, aby wyswobodzić się, zabrać rzeczy i odejść.
Ale może w gruncie rzeczy wcale nie chciała.
W ogóle nie chciała tego tak kończyć. Nie chciała zostawiać Ethana. Ani teraz, ani nigdy. Chciała, żeby był blisko, tylko… tylko była tak skrajnie nieszczęśliwa, że…
Że jego zadane pytanie kompletnie ją rozbroiło.
Przez chwilę zwyczajnie milczała, patrząc w jego oczy. Czuła się coraz słabiej. Czuła, że kruszy się coraz bardziej. Że jej naprędce przygotowane emocjonalne okopy się rozbijają, a wraz z nimi – cała ta pokrywa obojętności.
Pierwsze zadrżały jej wargi. Potem zaszkliły się w oczy.
Co chcesz, żebym zrobił?
Chcę, żebyś mnie kochał. Ale nie mogę Cię do tego zmusić.
Dopiero wtedy wyrwała się, wstała i odeszła kawałek. Ale nie za daleko. Stanęła przy kolumnie, plecami do niego, obejmując się ramionami. Nie mogła z nim rozmawiać twarzą w twarz. Nie potrafiła. Ale nie potrafiła też go po prostu zostawić. Był dla niej zbyt ważny, aby się odwrócić i odejść, jakby był zwyczajnie nikim.
Znaczył zbyt wiele.
W tym był problem.
Czuła, jak gardło jej się ściska z żalu. Czuła, że ledwo hamuje łzy. A może nawet przestało jej się to udawać.
Przecież to wszystko jedno…
— Chcę, żebyś nie był moją matką – szepnęła.
Moją spierdoloną matką, na której miłość należało sobie zasłużyć, ale nigdy – ani ona ani tata – nie byli na to zbyt dobrzy. Moją spierdoloną matką, która odeszła do innego, bo jej tak było wygodniej. Bo może był ciekawszy. Na pewno był bogatszy. Lepszy.
I w końcu – moją spierdoloną matką, przez którą teraz boję się być sama. Przez którą boję się, że nigdy nie będę warta czyjegoś uczucia.
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
A on czuł się niesamowicie podle, trzymając ją w ten sposób. A jednak sam również wiedział, że jego uścisk nie był na tyle silny, by ją zatrzymać. Nie chciał wcale jej ściskać i trzymać na siłę. Chciał za to, aby ona chciała zostać tu z nim i wyjaśnić sobie wszystko i liczył, że uda się im dogadać... Nawet jeśli miałoby być ciężko i męczył się w tej sytuacji, nie było mowy, by dobrowolnie tak właśnie ją zostawił.
Poderwał się od razu za nią. Był w pełni gotów na zatrzymanie jej w pomieszczeniu, żeby jednak zawalczyć o to... To coś, co mieli. To coś, co z jakiegoś powodu bał się nazwać miłością. Bliskość.
Jednak Kaia ruszyła nie w tym kierunku, w jakim sądził i zamiast rzucić się za nią, stał w miejscu.
A potem ona wypowiedziała naprawdę dziwną rzecz, której nawet nie zrozumiał w pierwszej chwili. Nawet sądził, że się przesłyszał, ale po chwili miało to jakiś sens. Wolałby nie rozmawiać w takiej sytuacji metaforami, ale zdawało mu się, że rozumiał wydźwięk tego zdania. Wiedział wystarczająco o matce Kai... Właściwie wystarczająco, by poczuć się jeszcze podlej i aby zabrzmiało to niemal jak obelga. Tak naprawdę w jej ustach mogło to być obelgą, ale jak miał się z nią o to kłócić? Jak po zobaczeniu, jak bliska była płaczu?
Podszedł ostrożnie nieco bliżej.
- Tego właściwie nie planuję... - mruknął w pierwszej kolejności właśnie tym zdaniem przerywając ciszę.
Zaraz po tym położył jej rękę na ramieniu, a jeśli tylko nie odsunęła się z powrotem, ani nie odtrąciła jego dłoni, spróbował tez objąć ją delikatnie od tyłu.
Następnie westchnął cicho.
- Kurwa. Ja-... Nie wiem, przepraszam. Ja nie wiem, jak... To ująć. Ale jesteś dla mnie ważna.
Zamilkł na parę sekund.
- Właściwie najważniejsza.
Miał więcej do powiedzenia, ale coś jednak go blokowało. To już było duże, poważne wyzwanie. Teraz chciał dać jej przestrzeń na komentarz.
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
Nie odtrąciła go. Widziała kątem oka, jak poderwał się za nią, ale jednak zmienił zdanie i pozostał na miejscu. A potem – jak powoli się zbliżał, prawie jak do spłoszonego zwierzęcia, mierząc każdy ruch i krok. Ale nie odeszła dalej. Nie odtrąciła ani jego dłoni, ani potem ramion, które objęły ją w tak cholernie delikatny sposób.
I przy okazji spowodowały kolejny spazm bezgłośnego płaczu.
Zakryła tylko twarz dłonią. Nie chciała się teraz rozklejać, ale to i tak było na nic. Ethan już na pewno wyczuwał drżenie jej ciała, i niespecjalnie mogła zrzucić to na zimno, skoro jeszcze przed chwilą, nawet najbardziej zła albo zdołowana, nie trzęsła się w ten sposób.
Nie wiedziała już kompletnie, na czym stoi. Przed chwilą miała w głowie taką plątaninę negatywnych, praktycznie obelżywych myśli wobec Ethana, a teraz… teraz słysząc, że jest dla niego najważniejsza…
To… to dlaczego w ogóle była cała ta sprawa?
Chciała się wtulić w niego i zapomnieć o wszystkim. Tak by było pięknie. Tak by było wspaniale.
Ale jawa wciąż zbyt boleśnie ściągała ją w dół, na ziemię. Nokautując i przypominając, od czego to właściwie się zaczęło.
Wzięła głębszy oddech, na moment podnosząc głowę i odsłaniając twarz z mokrymi od łez policzkami. I tak była wciąż odwrócona tyłem do Ethana. To nie miała znaczenia.
Ale przynajmniej był blisko…
— Nie mogę Cię zmusić, żebyś mnie kochał – szepnęła z rezygnacją. Chciałaby, ale nie mogła. Nie na tym to polegało. – Ale… ale ja też nie chcę być… czuć się… jak jakaś… nie wiem… - zabawka. To przychodziło jej do głowy w pierwszej kolejności. I po tym znów wszystko zaczęło się łamać. – Nic już nie wiem… - szepnęła, ponownie zakrywając twarz dłonią, próbując powstrzymać kolejną falę płaczu.
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
W tym wszystkim pojawiały się w jego głowie pytania, jak na przykład, dlaczego odkąd są razem, tak często musiały zdarzać im się właśnie takie sytuacje? Ta była zdecydowanie najgorsza, ale przecież wcześniej wcale się tyle nie kłócili! To z nim było coś nie tak? Z nią? Z nimi jako para? Co nie grało? Przecież póki nie dochodziło do takich zgrzytów, było cudownie i dlatego też nie chciał z tego rezygnować. Dlatego oraz ze względu na to, że Kaia zdaje się czuła podobnie. Chyba również chciała tego czegoś, co ich łączyło. Tego, co ona nazywała miłością, a Ethan wciąż starał się ułożyć sobie w głowie.
Oparł delikatnie czoło o jej głowę i obejmując ją bez przerwy, zaczął głaskać ją jedną z rąk po ramieniu, kiedy słuchał, co ma mu do wydukania. Miał ochotę wtrącić się już w połowie, ale zamiast tego zacisnął usta i udając, że wcale teraz to jemu absolutnie nie łamie serca, kiedy musiał słuchać jak płakała przez niego.
Nie do końca zrozumiał też, co miała mu do przekazania. Jak miała się nie czuć? Powód był prosty - nie traktował jej ani przez chwilę, jak zabawki!
Wziął nieco głębszy wdech, przygotowując się przez chwilę mentalnie do odpowiedzi. Następnie wyprostował się i spróbował chwytając ją za ramiona, obrócić ją ku sobie. Jeśli jednak napotkał opór, odpuścił.
- To nie tak, że cię nie kocham... Znaczy... Nie wiem. Znaczy... Z tobą i tak jest inaczej, wiesz?
Inaczej znaczyło lepiej. Było jakoś lepiej, niż z innymi. Nie potrafił tego nazwać.
- Wiesz, jak mówiłaś, że potrzebujesz czasu, czy coś takiego? To może ja też?
Przecież on na nią czekał... Liczył, że ona też jest na to gotowa. Parę pozornie prostych słów też mogło okazać się wyzwaniem. Właściwie to właśnie z szacunku do niej nie chciał rzucać ich bez namysłu. Szczerze nie myślał jeszcze o tym. Czy ją kochał? Jak dokładnie można zdefiniować miłość? Jak bardzo różni się miłość przyjacielska od tej partnerskiej? I jeszcze ile obietnic zawierało się w tych słowach?
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
Ten delikatny, pozornie nieznaczący gest, jakim gładził ją po ramieniu, w jakimś stopniu działał. Czuła się dzięki niemu pewniejsza. Dzięki temu, że Ethan był blisko i że nie odpuścił, czuła się… jakoś… minimalnie pewniej. Przynajmniej wiedziała, że ma pole do dyskusji, że ma w ogóle do kogo i o czym mówić i…
Może trochę dramatyzowała… Albo panikowała… Bo w końcu… w końcu jej nie zostawiał. Prawda? Wziął ją z całym bagażem emocjonalnym, znosił jej humory i, teraz dopiero do niej to docierało, skakał wokół niej, czasem jak pacynka, żeby tylko zobaczyć uśmiech na jej wargach.
Dlaczego zawsze musi podejrzewać wszystkich o najgorsze, a dopiero potem uświadamiać sobie, że na świecie istnieją też ludzie, którzy wcale nie chcą Cię zostawić?
Po tym, jak, chociażby pozornie, powierzchownie, udało mu się ją uspokoić, nie walczyła z jego dotykiem. Poddała się również wtedy, gdy obracał ją ku sobie i zapłakanymi oczami spojrzała na jego twarz.
Zapewne nie był to widok, który pragnął oglądać. W tym momencie zresztą sama się czuła taka… taka jak nie ona. Taka mała. Niepozorna. Nieswoja. Taka… łatwa do zgniecenia. Taka słaba.
Nie do końca zrozumiała, co właściwie chciał jej powiedzieć. A właściwie, nie zrozumiała na samym początku. Bo kiedy tylko mijały sekundy ciszy, podczas których jedynie patrzyła na jego twarz, cały czas usilnie przetwarzając słowa, które pomiędzy nimi padły… chyba zrozumiała…
Że Ethan czuł coś, czego nie potrafił nazwać.
Czyli… to wcale nie musiało znaczyć, że jej nie kochał…
No i sam mówił – i udowadniał – że była dla niego najważniejsza…
Rozumiała. Kiedy Kaia powiedziała, że potrzebuje czasu, Ethan nie naciskał. Po prostu uszanował jej zdanie. Ona jego problemu nie do końca rozumiała, ale… ale chyba była w stanie zrobić to samo dla niego. Chyba była w stanie po prostu zagryźć odrobinę wargi i na niego zaczekać.
Ostatecznie uniosła ramiona, aby objąć go wpół i wtulić się w niego. Tak, jakby nie widziała go co najmniej rok. Jakby była o krok od utracenia go.
Może tak faktycznie było…
— W porządku – szepnęła. – Zaczekam.
Tak, jak Ethan czekał na nią.
— Tylko, Ethan, ja nie rozumiem… - zadarła głowę, aby spojrzeć na jego twarz. – Jak można zacząć sypiać z kimś, kogo nie wie się, czy się go kocha?
Nie pytała po to, żeby go wykpić, albo wskazać błąd, lukę w postępowaniu. Naprawdę nie rozumiała. Kłóciło jej się to z obrazem świata, tak skrupulatnie wypracowanego przez wszystkie te lata…
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
Cóż, on nie miał wątpliwości, że dramatyzowała. Nie przeszkadzało mu to jednak w tym, że czuł się podle. Nawet jeśli nie zrobił jej żadnej krzywdy celowo, miał do siebie wyrzut, że jakkolwiek w tejże krzywdzie uczestniczył.
Odetchnął nieco w duchu, kiedy sama zdecydowała się wtulić.
Objął ją przy tym nieco ciaśniej i zaczął głaskać ją jedną z rąk po plecach.
Zaczeka.
Tylko... Tylko na co zaczeka? Tak, sam przed chwilą chyba właśnie to zasugerował, ale czy miała czekać aż się namyśli? Z jednej strony brzmiało to nieco głupio, nawet dla niego, ale... Ale przy tym zdaje się, że to najlepsze rozwiązanie. Owszem, potrzebował czasu. Dla niego nazywanie uczuć chyba nie było tak proste. Nie chciał nazywać ich zbyt pochopnie. Może i sam potrzebował miłości, ale nigdy jej tak nie nazywał. Potrzebował bliskości, poczucia bezpieczeństwa... I najwyraźniej podobnie jak ona, oparcia w osobie, o której wiedziałby, że jest dla niego zawsze wsparciem.
Zdążył jeszcze ucałować ją w czubek głowy, nim zadarła ją, by na niego spojrzeć i zadać dziwne pytanie.
Jak można sypiać z kimś, kogo się nie kocha, albo nie wie się, czy się kocha? Czy ona w ogóle była na bieżąco z tym, z iloma dziewczynami dotąd spał? Fakt, nie rozmawiali chyba o tym, ale dopiero teraz zaczęła o tym myśleć? I to akurat w taki sposób?
W pierwszej chwili popatrzył na nią pytająco, jakby całkowicie nie zrozumiał pytania - albo może liczył, że nie zrozumiał i zaraz nabierze ono większego sensu. Otóż nie nabrało.
- To... No...
Przy tym wszystkim czuł, że stąpa po cienkim lodzie. Rozmawiał w końcu z zapłakaną dziewczyną, której włosy przybrały ciemny kolor... Czy pytanie było podchwytliwe? A może mógłby poprosić o nowy zestaw pytań?
- Jak to? - spytał w końcu głupio. - Dlaczego nie?
Zaraz, zaraz, ale czy to brzmiało, jakby teraz od niej czegoś oczekiwał? Teraz, czy w najbliższym czasie? A może był przewrażliwiony i za bardzo czuwał, żeby nie zrozumiała czegoś nie tak, ale czuł, że to wymaga sprostowania.
- Znaczy... Czemu nie, jeśli obie strony... Są zainteresowane? - spytał powoli i ostrożnie, marszcząc przy tym brwi.
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
Sama również odetchnęła, i to jak najbardziej głośno, gdy poczuła jego ramiona obejmujące ją z czułością. Jak gładził ją po plecach, jakby wszystko już miało być dobrze…
Bo będzie dobrze. Prawda?
Chciała w to wierzyć. Tak samo jak chciała wierzyć, że potrzebował czasu na przemyślenie, na dojrzenie do tego, co być może czuł… miała nadzieję, że czuł, ale zwyczajnie nie potrafił tego nazwać. Potrafiła to zrozumieć! I naprawdę… jeśli to był powód, to… może faktycznie powinna mu dać odrobinę swobody. Aby pomyślał w spokoju.
Bo miała nadzieję, że naprawdę nie będzie chciał jej zostawić. Że to, co między nimi było… to było to.
W rzeczywistości Kaia nawet nie myślała o wszystkich poprzednich dziewczynach Ethana (znaczy, odrobinę, ale to nadal nie za dużo!), a raczej zwyczajnie zestawiała fakty. Jego oczekiwania już pierwszego dnia, gdy pocałowali się po raz pierwszy, i to, jak dzisiaj nie potrafił odpowiedzieć jej, że jest pewny swoich uczuć.
O to chodziło.
Jak można tak bardzo zaufać drugiej osobie, nie będąc z nią zżytą w żaden sposób emocjonalnie?
— No… tak… - wydukała w odpowiedzi, nieco uciekając spojrzeniem, ale nadal nie o to tutaj jej chodziło. – Ja po prostu… widzę to w inny sposób.
Może ten sposób był dla Ethana dziwny. Może go nie rozumiał. Sama już nie wiedziała…
Może w tym świecie to ona była nienormalna i oderwana od rzeczywistości.
|