Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
— Albo wpadnie Ci głupi pomysł, żeby skoczyć z wieży.
Jeśli myślał, że tak sobie zostawi i puści mimo uszu pomysł, na jaki wpadł przed chwilą, to się grubo mylił. Ostro ją przestraszył i nie zamierzała o tym zapomnieć. Pewnie przez pierwsze dni będzie go bardziej obserwować, a jeśli nadal będzie… taki… chociaż nie wiedziała, jak to określić… sama zaprowadzi go do szkolnego psychologa. Bez dyskusji. Zabarykaduje za nim drzwi i będzie musiał rozmawiać. Koniec. Kropka. A potem może się na nią obrażać.
Prychnęła i wywróciła oczami na jego brak argumentu względem Heather. No oczywiście. Najlepiej wzruszyć ramionami, bo przecież nic się nie stało. To wcale nie tak, że jego kumpela nastawiała go przeciwko niemu.
Czuła się zwyczajnie słaba i bezsilna. I jeśli Ethan z nią za moment zerwie, będzie to wina Heather. Tak będzie, dokładnie! Ona mu kładzie do głowy obraz, którego w ogóle nie ma.
Oczywiście, nie mógł odpowiedzieć jej wprost. Kaia przygryzła nerwowo wargi, zaciskając dłonie na materiale swoich spodni, na własnych kolanach. Oczywiście, że nie mógł jej powiedzieć.
— Nie, Ethan – odezwała się twardo. – To było proste pytanie i chcę prostej odpowiedzi. Chcesz być ze mną też po szkole, czy nie chcesz?
Nie pytała go, co się może zdarzyć, bo zdarzyć się mogło wszystko. Ale na chwilę obecną obchodziły ją jego intencje i zamiary względem niej. Czy myślał o niej poważnie, czy chciał ją tylko na rok, a potem „życie mu runie” i wszystko inne.
Od tego zależało… w zasadzie wszystko.
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
W pierwszej kolejności zmarszczył brwi i spojrzał na nią, po raz pierwszy w trakcie tej rozmowy, zastanawiając się przed odpowiedzią. Prawie wypalił, że przecież dosłownie powiedział, że to nie tak, że ma zamiar skoczyć! Ale czy na pewno to powiedział? W każdym razie, zdawało mu się oczywiste, że nie miał zamiaru robić podobnych rzeczy! Nie wspominając już o tym, że jego zdaniem byłby to jeden z najgłupszych sposobów na zakończenie swojego życia.
- Mówiłem, że nie mam zamiaru? - odparł wreszcie, mimo wszystko ostrożnie, przyglądając jej się niemal badawczo.
Chyba nie myślała, że przychodzą mu do głowy podobne rzeczy?
Oczywiście w całym tym procesie myślowym, ani razu nie dotarło do niego, że sam wypalił z podobnym pomysłem i brzmiało to zwyczajnie niepokojąco... I właściwie było w pewnym stopniu niepokojące, skoro była to jego pierwsza myśl, niezmącona niczym - poza rzecz jasna alkoholem, ale ten wzmagał u niego co najwyżej szczerość.
- Nie wiem - zaczął bezmyślnie, nieświadomy, że brzmiało to źle, jednak na tym nie przerwał swojej wypowiedzi. - Tyle, ile wytrzymasz w związku na odległość przecież, to pewnie tak?
Tyle, ile ona miała wytrzymać. I to tylko, jeśli wszystko nie zawali się przed zakończeniem szkoły. Nie mógł być pewien niczego - i właśnie pod tym hasłem zaczął ostatni rok szkolny.
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
— Tak, i ten brak zamiaru był pierwszym, co Ci przyszło do głowy – rzuciła od razu w ripoście, jeszcze bardziej rozzłoszczona, no bo czy on miał ją za idiotkę? Albo myślał, że jest zabawne, mówienie takich rzeczy, że się pójdzie (albo w tym przypadku nie pójdzie) skakać z najbliższej wieży? – Zastanów się jak byś się poczuł, jakbym ja Ci coś takiego powiedziała!
Chociaż wątpiła, czy miało to sens. Patrząc po wywróconej butelce alkoholu, gdzie coś tam jeszcze było, ale już niewiele, to… no, cudem było, że z nim dzisiaj jeszcze była w stanie rozmawiać.
Jedyny plus mocnej głowy Ethana.
Zacisnęła nieznacznie mocniej zęby, kiedy znów usłyszała nie wiem. Nie wiem, nie wiem, nie wiem. Nic nie wiem. Nie wiem, czy Cię kocham. Nie wiem, czy chcę z Tobą być na dłużej. Nie wiem, czy Cię, kurwa, traktuję poważnie.
Nie, kurwa! Żadnego nie wiem więcej! Znali się zbyt długo, żeby pomiędzy nimi było jeszcze jakieś nie wiem!
— To było proste pytanie, Ethan – powiedziała lekko poirytowanym tonem. – Tak albo nie. Nie ma nie wiem, albo jak chcesz. Pytam, czego Ty chcesz.
Jak jeszcze raz usłyszy nie wiem, to mogłaby przysiąc, że wstanie i wyjdzie.
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
- To ty wyjechałaś z tym całym Skrzydłem Szpitalnym! Jak inaczej- Co innego miałbym sobie niby zrobić? Cały czas o tym gadają, ale kurwa, Hogwart jest bezpieczny. Tak samo Zakazany Las. A niby takie straszny - odparł, może nieco zbyt głośno, ze słyszalną frustracją. - Bo co ty niby sugerujesz, co?
Miałaby faktycznie pomyśleć, że byłby gotów skoczyć? Przecież to bzdura!
Pokręcił nawet głową w dezaprobacie do jej... Troski? Cóż, nie widział w tym momencie troski. Odbierał to wszystko jako zarzuty, czy też wyrzuty. Zupełnie jakby spodziewał się jeszcze usłyszeć za moment wyraźny zakaz skakania z wieży.
Po jej kolejnej wypowiedzi, oczywiście musiał milczeć przez moment - najpierw patrząc bez wyrazu przed siebie, a następnie na nią. Trwało to ledwie parę sekund, jednak zdecydowanie wskazywało na to, jak bardzo był zagubiony wśród swoich myśli.
- Tak?! - zaczął, z pewną doza irytacji. - Nie wiem, chcę być z tobą teraz, chyba na tym to polega? Ja nie planuję nic zmieniać, tylko wszystko dookoła się zmienia.
Zaraz splótł ręce ciasno, jakby był w tym momencie obrażony na cały świat - i tak naprawdę coś w tym było.
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
— No nie wiem, na przykład, mógłbyś sobie skręcić kostkę, złamać nos, albo spaść chociażby z miotły na jakimś kolejnym durnym wyścigu! – Tak, nie obchodziło jej teraz, że obraża pomysł Ethana, który poniekąd sama poparła i sama brała w nim udział. – Albo ktoś mógłby Cię napaść, albo mógłbyś wdać się w bójkę. Albo zwyczajnie byś się źle poczuł! To takie straszne, że chcę o tym wiedzieć?
I przy Tobie być? – tego już nie wypowiedziała. A może powinna. Może wtedy darowałby sobie głupie teksty. Chociaż, czemu się nadal łudziła? Ethan widocznie nie zamierzał odpuszczać swojej narracji i był święcie przekonany, że to on ma tutaj rację!
Świetnie! Ciekawe jak by mu było miło, gdyby to ona chodziła po szkole i miała go gdzieś. I gdyby dowiedział się o wypadku, na przykład, ostatni. Może tak mu kiedyś powinna zrobić!
Irytacja w jego głosie tylko trochę go odepchnęła. Ale za to, być może usłyszała to, co usłyszeć chciała i wyciągnęła wnioski, jakie wyciągnąć również chciała, bo zrozumiała to jako tak. Może trochę zdenerwowane i ironiczne, ale chciała w nie wierzyć.
Wtedy i ona przysiadła się, opierając plecy o ścianę i patrząc w przestrzeń. Nie miała zamiaru się z nim szarpać. Jak się obraził, to mu w końcu przejdzie, tym bardziej że nie miał powodu.
— Nie chcę Cię zostawiać po szkole – wyznała w końcu, nie patrząc na niego, a gdzieś w migoczące gwiazdy. – Co z tego, że Ty będziesz gdzieś indziej, a ja tu. To będzie tylko rok. A po tym roku może czekać nas cudowne, wspólne życie. – Wzruszyła ramionami i z głośnym westchnięciem zamknęła oczy. – Pewnie, może nie będą to warunki królewskie… ja z tatą przecież nigdy nie byliśmy jacyś mega bogaci… ale nie zostawiłabym Cię samego. – Zwróciła odrobinę głowę w jego stronę, by kącikiem oka spojrzeć na jego twarz. – Nawet jeśli nie jako chłopaka, to jako przyjaciela.
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
Nawet nie patrzył na nią, kiedy dalej robiła mu wyrzuty. Może dlatego, że miała w tym wszystkim trochę racji. Oczywiście nie miał zamiaru jej tego powiedzieć! Wręcz przeciwnie, zamiast tego przewrócił oczami.
- To co, takie masz do mnie zaufanie? Że jak gdziekolwiek pójdę to zjebię, tak? W sumie nie jesteś pierwsza, w takim razie... - wymamrotał, ponownie osuwając się w siadzie nieco niżej.
Niedługo potem westchnął i rozplątał na moment ręce, aby przetrzeć dłońmi twarz. Dlaczego właściwie zaczęli ten temat? I skąd właściwie się tu wzięła?
Słuchał jej jednak na tyle uważnie, na ile teraz potrafił, ale nie potrafił nie być sceptyczny. Przerabiał już podobne rozmyślania wiele razy i wyrobił w swojej głowie bardzo konkretną opinię oraz scenariusz. Teraz było pięknie i bardzo łatwo było obiecywać sobie wspólny związek, wzajemną opiekę i miłość na całe życie... Ale przecież żadne z nich nie wiedziało, co wydarzy się dalej! Ironicznie, właśnie w to wierzył, jednocześnie uważając, że domyśla się, jak to wyjdzie po szkole - i to nie tylko z Kaią. Z nią, z jego ojcem, bratem, przyjaciółmi...
- Kurwa... Ok, ale... - uciął, łapiąc się na tym, że sam nie miał pojęcia, co właściwie chciał powiedzieć.
Co chciał udowodnić? Przekonać ją, że będzie beznadziejnie? Żeby ukrócić to, co mieli teraz? Żeby stracić cenne miesiące względnej normalności, jakie mu zostały?
- Dobra, masz rację, dzięki, ok - dodał po krótkiej pauzie, choć rzecz jasna nie brzmiał ani trochę przekonująco. - Po prostu się nie martw, będzie spoko.
Nawet machnął na nią po tym ręką. Oczywiście sam w to nie wierzył i słowa skierowane do Kai może powinny odbić się echem w jego głowie, ale jedynie z niej uleciały. Uparcie obstawiał przy swoim. Chciał jej wierzyć, ale coś kazało mu uparcie obstawiać przy swoim. I nie był to sam alkohol.
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
— Kurwa, Ethan! – prawie krzyknęła. Ich związek zaczął się romantycznym kurwa, Ethan i wyglądało na to, że kurwa, Ethan zostanie z nimi już na dobre. – Nie przekręcaj moich słów! Nie, że zjebiesz, tylko coś Ci się stanie! Nie jesteś w stanie panować nad wszystkim, wypadki się zdarzają, do cholery! Jak mnie w tamtym roku tłuczkiem zrzucili z miotły, to dlatego, że ja coś zjebałam?!
Może to był kiepski moment na wspominanie tamtego momentu, który jednocześnie zapoczątkował jej związek z Cavingtonem. Swoją drogą, złość na niego zaczynała jej już powoli przechodzić. Zaczynała rozumieć, że nie było wcale tak źle.
Z Ethanem też nie było źle. Było tylko bardziej… burzliwie.
A może po prostu z Mickey’im rozstała się przy pierwszej burzy i na kolejne nie było już czasu.
Z Ethanem jednak było inaczej. Potrafiła znosić jego kaprysy, humorki i zmiany zdania, kręcenie nosem i kwękanie. Zawsze byli razem. I nie chciałaby, żeby to się zmieniło.
Właśnie dlatego potrzebowała usłyszeć od niego tę jedną odpowiedź. Była skłonna zrobić wszystko, ale jedynie wiedząc, że nie jest dla niego zabawą, nie myśli o niech dotychczasowo, w stylu żyje się raz, lub jesteś na teraz, a po szkole naprawdę ułożę sobie życie.
Może to było myślenie na wyrost, ale chciała być w tym dorosłym życiu Ethana. Po drodze mogło pójść milion rzeczy nie tak, ale… ale chciała. Zwyczajnie.
Jego odpowiedź ją tylko zbywała. Powinna się o to wkurzać, ale z drugiej strony – rozumiała go. Rozumiała teraz bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Ethan zwyczajnie się bał. Martwił się, że wraz z końcem szkoły przyjdzie koniec wszystkiego. Że straci wszystkich. Zostanie sam. A jednocześnie chciał być twardy.
Odpowiedziało mu tylko głośne westchnięcie i zbyt długa pauza ciszy.
A potem przysunęła się nieznacznie do niego, siedząc i tak pod ścianą. Zabrała mu butelkę i odstawiła dalej, po swoim boku. To nie był czas na picie.
— To nie jest to samo, ale… kiedy odchodziła moja matka, też mówiłam wszystkim dokoła, że jest okej. – Nawet nie wiedziała, dlaczego to zaczęła, ale czuła, że jest to ważne. – Mówiłam, żeby się o mnie nie martwić, że sobie poradzę, że mnie to nie dotyka. Ale wiesz co? Nie tak dawno sobie uświadomiłam, że wcale tak nie było. Że tylko głupio okłamywałam siebie. – Podciągnąwszy kolana pod brodę, zaczęła skubać rękaw swojego swetra. – Pamiętasz, jak byliśmy tu ostatnio na tej samej wieży? Nic z tego by się nie wydarzyło, gdyby nie… nie jakiś dziwny… lęk… że nie traktujesz mnie poważnie. Że jestem tylko zabawką, którą będziesz mógł odstawić, jak Ci się znudzi. Jak moja matka mnie odstawiła dla swojej nowszej, ciekawszej rodzinki, bo tą się już zdążyła znudzić. – Przygryzła delikatnie wargę. – Może to brzmi głupio. I może Ty też myślisz, że to, co Cię gryzie, jest głupie, ale… nie jest. – Zwróciła nieco głowę w jego stronę. – Ja nie jestem jak moja matka. Ja traktuję Cię poważnie. Naprawdę. Nie odstawię Cię, bo mi się znudziłeś, czy bo szkoła się skończyła. Nie robi się takich rzeczy, nie ludziom, na których naprawdę nam zależy. Jesteś dla mnie ważny i… cokolwiek Cię gryzie, jeśli nie chcesz mi o tym mówić… po prostu jestem tutaj, okej? Naprawdę… zaufaj mi, możesz na mnie liczyć.
Nie planowała mu o tym powiedzieć. Niczego z tego wszystkiego nie planowała, ale… miała wrażenie, że, nawet jeśli te formułki były zwyczajne i być może oklepane… to Ethan mógł zwyczajnie potrzebować usłyszeć zwyczajnego jestem tu dla Ciebie.
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
Niestety to kurwa, Ethan było inne, niż to zaczynające ich związek. Co gorsza, był on obecnie w stanie, w którym dotknęło go chyba najbardziej, jak tylko mogło. Zwykle takie słowa go nie ruszały, ale dziś było inaczej. Dziś czuł się całkowicie zgnojony w głupich dwóch słowach. Jakimś cudem na moment poczuł się jeszcze gorzej. Może po części przez to nie dotarła do niego większość jej wypowiedzi, a jak zaczął słuchać uważnie ponownie, Kaia mówiła coś o... Tłuczku?
- No nie... - wymamrotał zaraz, sądząc, że Kaia faktycznie oczekiwała odpowiedzi i gdyby tylko jej nie otrzymała, byłaby tylko bardziej niezadowolona. A jeśli był w tej chwili pewien czegokolwiek, to właśnie niezadowolenia swojej dziewczyny!
Dalej jednak było tylko gorzej. Nie tylko nie potrafił w pełni skupić się na jej słowach, ale zaczęła też mówić bardzo dużo. Podczas całej tej rozprawy patrzył na nią, szczerze starając się wynieść jak najwięcej, ale musiał wyglądać przy tym na zagubionego. Ogarniało go zmęczenie. I to już nie tylko całą sytuacją... Był zwyczajnie, fizycznie zmęczony.
- Wiesz, moja matka nie żyje, a dla ojca to problem tylko dlatego, że muszę go obchodzić... Więc, ej, rodzina jest po prostu czymś chujowym.
Nie wierzył w to. Nie wiedział, czemu tak powiedział. Może przez ogólną niechęć do matki Kai oraz świadomość, jaką niechęcią musi darzyć go macocha i, jak sądził, ojciec... On był problemem dla nich, a oni dla niego. To jedyny słuszny komentarz, jaki mógł paść z jego strony. Nawet jeśli nie do końca pasował do kontekstu, choć był przekonany, że spisał się świetnie.
Dopiero po własnej wypowiedzi, w chwili ciszy zaczął układać sobie w głowie ostatnie słowa Gryfonki i najpewniej gdy ta zdążyła już stracić nadzieję, postanowił na nie zareagować.
- Też jesteś dla mnie ważna, ale jakoś nie czuję, żeby czekało na mnie jakiekolwiek życie po szkole.
Z pewnością była to najbardziej szczera i prawdziwa rzecz, jaką powiedział jej tej nocy. W dodatku, jeśli tylko to zapamięta, lub Kaia postanowi przypomnieć mu tę chwilę, miał mieć o to ogromny wyrzut do samego siebie. Nie powinna była musieć tego wysłuchiwać.
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
— No właśnie! – rzuciła mu w odpowiedzi, przekonana, że nadążał za jej słowotokiem i nawet jej słuchał, skoro odpowiadał i to nawet całkiem sensownie. – Więc nie rób z siebie takiej ofiary losu, że wszystko specjalnie i wszystko przez ciebie, bo tak nie jest!
Chyba na tym było warto zakończyć tę wspaniałą i jakże długą konwersację. Kaia powiedziała, co miała powiedzieć, Ethan chyba nie chciał się już na ten temat kłócić (zresztą od jakiegoś czasu na nią nie patrzył i dopiero teraz, gdy siadała przyjrzała mu się odrobinę uważniej). Wyglądał na pijanego, ale jeszcze nie tak totalnie. Jeszcze nie plątał mu się język.
A znając jego problemy i wątpliwości, nawet ciężko jej było się na niego denerwować.
Chciał ją zresztą chyba nieco pocieszyć, co poskutkowało tym, że nawet uniosła lekko kącik warg, chociaż gdyby był trzeźwiejszy, jawnie by się nie zgodziła. Rodzina nie była czymś chujowym. To wszystko zależało od osób ją tworzących. Ona, na przykład, nie zamieniłaby swojego taty na nikogo innego. Nawet jeśli czasem się kłócili i gniewali, to i tak był najlepszym tatą pod słońcem.
Przysunęła się zresztą jeszcze bliżej niego i położyła mu głowę na ramieniu. Jak już mieli siedzieć i się smucić, to razem. Przeszła jej ochota na awanturowanie się. Rozumiała go teraz lepiej… czy zamierzała potem drążyć temat? Jeszcze nie wiedziała, ale z pewnością zastanowi się, jak powinna z nim rozmawiać. I jak powinna mu pomóc.
— Nie wiem czy cię to pocieszy, ale ja na pewno zaczekam. – Zadarła lekko głowę, żeby na niego spojrzeć. Nawet jeśli był rozkojarzony i przybity, i tak wyglądał uroczo. – Nie wyobrażam sobie, żeby w moim życiu mogło nagle ciebie zabraknąć.
Chciał albo nie, musiał pogodzić się z myślą, że za moment zabrała jego ramię i przełożyła je sobie przez plecy, tylko po to, aby przylgnąć do niego bardziej i móc się do niego przytulić.
— Przenocujesz mnie dzisiaj?
Sama nie wiedziała, czemu pytała. Swoje łóżko miała całkiem niedaleko, ale… pomyślała jakoś tak, że może to Ethana ucieszyć. Lubiła zresztą z nim spać. Nawet jeśli spała z nim (obok niego) tylko raz… to lubiła. Po prostu.
I przy okazji… chyba nie było sensu drążyć tematu. Mogła tylko pogorszyć jego nastrój. Ale jeszcze wpadnie na pomysł, jak go rozchmurzyć i upewnić w przekonaniu, że po szkole wciąż istnieje życie i nadzieja. Dla niego również.
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
Dopiero odpowiedź Kai nieco rozjaśniła temat. To znaczy na tyle, by znał kontekst historii o tłuczku, ale przy tym przekręcił w swojej głowie całą resztę. Miał się nad sobą nie użalać, tak? Tak, z pewnością o to właśnie chodziło! No dobrze, to absurdalne biorąc pod uwagę to, jak dobrze znał dziewczynę. Powinien wiedzieć, że nie zachowałaby się w ten sposób... A jednak w pewnych tematach (i obecnym stanie) był zdecydowanie wrażliwszy. Nie wspominając już oczywiście o tym, że ogólnie był dużo bardziej wrażliwym typem, niż pokazywał to na zewnątrz. Przed Kaią z pewnością było jeszcze parę niespodzianek, ale była przecież na dobrej drodze. Już dziś dowiedziała się o nim dużo więcej, niż ktokolwiek innym - włączając w to najlepszego przyjaciela i własnego brata! Była na absolutnym prowadzeniu.
- Dobra, jasne, już nic nie mówię - wymamrotał wreszcie z niezadowoleniem.
Już wiedział, że nie chciał zaczynać tego tematu. Już pamiętał, że pewnych rzeczy nie mówił na głos i było ku temu mnóstwo powodów. Wreszcie już miał też świadomości, że jutro będzie miał do siebie jeszcze większy wyrzut.
- Po prostu zapomnij o tym... Wiesz... Wszystkim.
Tak byłoby za łatwo...
Jednak sama bliskość Kai działała na niego kojąco. Zdaje się, że nawet jeśli byłby na nią zły, nie potrafiłby odmówić sobie przyjęcia podobnego objęcia. Właściwie łaknął każdego rodzaju bliskości, która dawałaby ciepło, którego tak mu brakowało - obecnie dosłownie i metaforycznie.
- No to ja po prostu nie wyobrażam sobie życia po szkole. Tyle - odparł jej po chwili ciszy, kiedy to debatował sam ze sobą, czy powstrzyma się od dalszego użalania się. Nie powstrzymał. I nie wiedział przy tym, że czuje bardziej ulgę, że wylał z siebie nieco więcej, czy też irytację na samego siebie, że nie potrafił się zamknąć, skinąć głową i poczekać aż temat sam minie.
Nie spodziewał się jednak propozycji, jednak nie potrafił przyjąć jej inaczej, niż krótkim uśmiechem - może nawet wymsknęło mu się ciche prychnięcie, ni to rozbawienia, czy raczej zwyczajnego drobnej dozy radości tej nocy, ni ulgi...
- Ee... Jeśli chcesz. W sumie nie planowałem się ruszać... Stąd. Znaczy, w najbliższym czasie.
Właściwie to niczego nie planował. Był jednak pewien, że mimo nocnego chłodu, nie chciało mu się ruszać. Być może miał pożałować jutro.
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
Nie podobał jej się ton, jakim zakończył tę całą pogadankę, ale zwyczajnie uznała, że obrał taktykę obrażonego na wszystko bobasa, który teraz będzie kręcił nosem z niezadowoleniem. A takie fochy najlepiej jest przeczekać i zbyć milczeniem, tak też właśnie postanowiła. Gdyby wiedziała, w jak wielkim błędzie jest i jak rozjechali się interpretacyjnie, zapewne starałaby mu się wyperswadować pewne sytuacje.
A tak, przeszła spokojnie do siadania obok i odpowiadania mu na kolejny temat:
— I mam udawać, że nikt nie ma żadnego problemu? – uniosła brew z powątpiewaniem, która odpowiedziała mu już za nią, że zapomnij.
Chociaż nic nie powiedział, odczuła, że jest mu lepiej, gdy miał ją obok, gdy się do niego przytuliła. I skłamałaby, gdyby ona myślała inaczej. Teraz, razem, było zwyczajnie… no, lepiej. Też tęskniła za jego dotykiem, za możliwością zwyczajnego przytulenia się, poczucia ciepła jego ciała, przymknięcia powiek…
— A ja sobie wyobrażam. Ale gdybym ci powiedziała, chyba byś uciekł ode mnie z krzykiem – rzuciła z odrobiną rozbawienia, dla rozluźnienia sytuacji.
Tę najwidoczniej podłapał, bo dostrzegła nikły, niewielki uśmiech na jego twarzy, gdy proponowała, że wepchnie mu się bezczelnie do łóżka…
Och. No cóż. Tak szybkiej odmowy się nie spodziewała. Będzie musiała ją jakoś przełknąć.
— No to sobie posiedzimy. A potem się mnie nie pozbędziesz. – Dla podkreślenia tych słów jeszcze dostał buziaka w policzek.
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
Coś mimo wszystko w tym było. W pewnym stopniu był teraz właśnie dzieciakiem, który ze wszystkim jest na nie, w dodatku bo tak. Może miał swoje powody i błędne przemyślenia, ale ostatecznie nadal problem tkwił w jego upartości i zamknięciu w sobie, które Kaia choć trochę naruszyła... W gruncie rzeczy przypadkowo.
- Tak? Nie tego chcesz? - mruknął z pewną dozą demotywacji, jednak brzmiał, jakby bardziej wiązało się to z jego zmęczeniem, niż samym zniechęceniem.
Zaraz poruszył nieznacznie ręką, samemu teraz nieco pewniej obejmując swoją dziewczynę. Teraz mogła mieć już stuprocentową pewność, że tak było mu lepiej - z nią u boku. Właściwie zawsze tak było. Nie myślał o tym wiele ani w przeszłości, ani teraz, ale z Kaią zawsze było po prostu lepiej.
- Masz jedyną szansę, nie mam siły uciekać - odparł zaraz, po czym oparł policzek o czubek jej ramię, kiedy tylko osunął się w siadzie jeszcze ciut niżej.
Nie mówił tego wprost, ale naprawdę chciał coś o tym usłyszeć. Z Heather mieli wiele takich momentów, kiedy mówili o swoich "planach" na przyszłość. Całość była zdecydowanie przekoloryzowana i nie mieli szans na osiągnięcie takiej sławy, zamków i innych luksusów, ale zdaje się, że w jakiś sposób obojgu poprawiało to nastrój... I może teraz wizja przyszłości Kai, bez względu na to, jak realistyczna, mogłaby mieć podobny efekt? Naprawdę chciał posłuchać. Zwłaszcza skoro i tak postanowili tu siedzieć.
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
— Wyobraź sobie, że nad problemami wolę pracować zamiast zamiatać je pod dywan.
Było to stwierdzenie dość luźno puszczone. Wyczuwała zresztą, że Ethan nie będzie się już za bardzo buntował i że chyba miał dość. Może przez zmęczenie, może przez alkohol. Nie zamierzała go też aż tak bardzo i usilnie gnębić, więc w nagrodę postanowiła podarować mu jeszcze jednego całusa. A ponieważ się osunął, buziak ten trafił w czubek jego głowy. Ale tak nawet wyszło słodziej.
— Mówisz? – spytała z prawie szatańskim uśmieszkiem, choć w gruncie rzeczy właśnie zaczęła się bać. Ostatnim razem, kiedy mówiła o tak poważnych planach, prawie jej uciekł… - Wiesz, jak sobie wyobrażam przyszły rok? Zupełnie normalnie. Może trochę trudniej, bo nie będzie Ciebie. Ale będę wiedziała, że spełniasz się na szkoleniu aurorskim. No i dalej będziesz wpadał do mnie do Hogsmeade. Nie ma opcji, że tak nie będzie – dodała z uśmiechem, lekko podszczypując go po boku, skoro już tak beztrosko sobie prawie-leżeli. – Może nic się nie stanie, a jeśli będzie Ci ciężej, pożyczę Ci swój pokój. Będę miała do kogo wracać na święta – kolejny uśmiech i pierwsze puszczone oczko tego dnia. Robiło się coraz lepiej. – A potem ja skończę Hogwart. Pewnie zacznę myśleć o dostaniu się do drużyny Quidditcha. Zaczniemy znowu razem grać, może zrobimy drugi zespół… Ty skończysz staż, ja znajdę pracę, zaczniemy zarabiać… pewnie nie jakieś kokosy na sam początek, ale wystarczająco, żeby spokojnie sobie żyć. Potem wynajmiemy jakieś strasznie ciasne mieszkanko, ale będzie nam w nim strasznie dobrze. I tak sobie zostaniemy już razem… do późnej starości… Nie umiemy do końca jeszcze żyć ze sobą, ale bez siebie jest nam o wiele gorzej.
Miał to być humorystyczny akcent na sam koniec monologu, jednakże cały czas zerkała na niego kątem oka, aby wyczytać jego emocje.
Zawsze mogła nagle wybuchnąć śmiechem i uznać, że tylko żartowała… Nawet jeśli była zupełnie poważna.
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
Jeśli jednak chodziło o jego problemy, on zdecydowanie wolał udawać, że nie istnieją. A przynajmniej do momentu, w którym naprawdę musiałby się nimi zająć. Dlatego usilnie starał się zajmować wszystkim, prócz poważnego planowania własnej przyszłości. Wystarczało mu to, co jest teraz i większość czasu nawet potrafił udawać przed samym sobą, że nie ma nic poza tym. Latami udawał, że nie czeka go bolesne opuszczenie szkoły, nagłe, najpewniej równie przymusowe opuszczenie domu rodzinnego... Jasne, chciał wyprowadzić się jak najszybciej - atmosfera w jego domu nie należała do najlepszych, ale nie chciał też pozostać z dnia na dzień bez dachu nad głową... A gdy tylko myśli o przeszłości wreszcie przedostawały się do jego głowy, mówiły mu właśnie o takim scenariuszu.
- Mhm, będzie dobrze - spróbował ją zbyć słowami, którymi zwykle odganiał myślenie o przyszłości.
Nigdy nie wierzył, że będzie dobrze, ale nie miał lepszej strategii.
Zaraz uśmiechnął się lekko z okazji kolejnego buziaka, ale bardzo szybko wrócił do neutralnego, zmęczonego wyrazu twarzy, kiedy ponownie patrzył w jeden nieokreślony punkt gdzieś przed sobą i słuchał wyobrażeń Kai. Były zdecydowanie bardziej realistyczne, niż to, o czym zwykle rozmawiali z Heather i chyba przez to ciężej było mu się wczuć. Uczepił się wizji, że w przyszłości nie czeka go już nic dobrego. Mógł fantazjować o zamkach, wielkich imprezach, sławie, bogactwie, ale nie o tym, że będzie zwyczajnie, ale dobrze. Jednak w żadnym momencie się nie wtrącił. Słuchał jedynie całego wywodu z zaskakująco neutralnym wyrazem twarzy. Nie wierzył w taką wersję wydarzeń, ale nie chciał też odbierać tego samego Kai. A przynajmniej nie w całości, bo musiał wspomnieć o choćby fragmencie... Może po części przez presję. Powinien odpowiedzieć, a zamiast tego siedział przez chwilę w ciszy.
- Taak, raczej nie będę tego robił.
To mogło znaczyć cokolwiek, jednak myślał o pracy, o zostaniu aurorem, o karierze w tym kierunku. Gdy był młodszy mówił otwarcie o podobnych planach na przyszłość, ale teraz... Teraz zostały po tym tylko przedmioty, które wybrał do dalszej nauki. Tylko one odpowiadały tej ścieżce. On jednak widział siebie w czymś znacznie prostszym i mniej fascynującym, przyjemnym, czy opłacalnym. Nie miał pojęcia, co to było, ale z pewnością miało zapewnić mu przetrwanie.
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
Odpowiedziało mu jedynie głośne, podszyte rezygnacją westchnienie. Wiedziała, że w to nie wierzył. Ethan nigdy nie mówił będzie dobrze, o ile akurat nie chciał jej pocieszyć, ale sytuacja dotyczyła jego. I wiedziała, że w ten sposób zwyczajnie ją zbywał, a przecież wcale nie o to chodziło.
Będzie musiała wymyślić jakiś sposób. Ale nie dzisiaj. Zdecydowanie nie dzisiaj, nie miała już do tego głowy. I raczej w takim stanie nie przekona Ethana, że rzeczywiście dobrze może być. Miała sporo do zastanowienia… tylko nie na teraz. To ją odrobinę irytowało, bo nawet nie wiedziała, w co powinna włożyć ręce, od czego zacząć. Był kompletnie rozbity i stracił nadzieję – a nie chciała przecież pozwolić mu po prostu cierpieć i się bać. Jak mogłaby sobie wtedy spojrzeć w twarz?
Zerknęła na niego z lekkim zaskoczeniem, nie wiedząc do końca, czego dotyczą te słowa. Nie będę robił… tego wszystkiego, co właśnie powiedziała, czy czegoś innego, konkretnego?
— Dlaczego? – zapytała więc taktycznie, nieco zmieszana i zestresowana, bo przecież ponownie odkrywała przed nim siebie i… bała się, że skończy się tak samo, jak poprzednio.
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
Jej plan z pewnością był inny... W ramach odpowiedzi, Ethan jedynie wzruszył lekko ramionami i na dłuższą chwilę zostawił ją jedynie z taką odpowiedzią. Nie miał dobrych wyjaśnień, a może nie chciało mu się o tym opowiadać. Albo nie chciał się nad sobą użalać - to też zdawało się nie podobać Kai. A tak naprawdę, to każdy z tych argumentów miał w sobie trochę prawdy. I może ogarniające go coraz bardziej zmęczenie również dawało o sobie znać.
Niemniej jednak ostatecznie nie zostawił ją tylko z tym. Zdążył ułożyć sobie w głowie wystarczająco na względnie składną odpowiedź.
- Bo nie wyjdzie, bo to raczej nie to, bo są inne rzeczy do robienia i w sumie to było bardziej... Wiesz, zainteresowanie dzieciaka, każdy tak ma.
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
Musiała poczekać aż do samego końca wypowiedzi, a stres w niej narastał coraz bardziej, zanim kamień spadł jej z serca. Już sądziła, że mówiąc to raczej nie to ma na myśli ich i ich wspólną przyszłość… z dwojga złego lepiej, żeby wątpił sam siebie niż w nich razem, bo z tego by się nie podniosła. I nie wydźwignęłaby też jego.
— A weź przestań – trąciła go lekko bokiem, opierając policzek o czubek jego głowy, jak się już tak przytulał. – Co mają powiedzieć ci aurorzy? Że też są niedojrzali i żyją marzeniami? Ja myślę, że jeśli naprawdę tego chcesz, nadal ci się to podoba, powinieneś spróbować. Potem będziesz żałował przez całe życie, że tak głupio odpuściłeś. Mówię ci.
A nie było nic gorszego niż żal do siebie samego, że spaprało się sobie życie.
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
Rzecz w tym, że nawet nie wiedział, czego chce od swojej przyszłości. Nie dopuszczał do siebie poważnych myśli o tym, jak może być. Gonienie za tym zawodem zdawało mu się dziecinne i po prostu niepotrzebne. Dlatego też zaraz ponownie wzruszył ramionami - lżej i mniej zauważalnie, ale pewnie poczuła pod swoim bokiem ten ruch.
- No to nie chcę i mi się nie podoba.
Nie wiedział, czemu to powiedział. To chyba jedyny kontrargument, na jaki było go stać. Łatwiej było iść w zaparte, uparcie będąc dalej na "nie" ze wszystkim, co się da. Przede wszystkim jednak chciał zakończyć ten temat. Właściwie chciał teraz zostać sam, by móc dalej topić się w swojej dzisiejszej beznadziei... Z drugiej strony, chciał też pocieszenia i oparcia i... Zdaje się, że właśnie to starał się zagłuszać. Królowała między innymi myśl o tym, że nawet nie zasługiwał na to oparcie.
- Nie wiem, nieważne, innym razem - wymamrotał licząc na zamknięcie tematu.
Inny raz nie miał wcale nastąpić. Innym razem miał być trzeźwy i miał mieć wystarczająco dużo energii, by robić uniki przed takimi tematami i rozpraszać Kaię czymkolwiek innym.
Mimo że jeszcze chwilę temu wyraził swoją potrzebę pozostania w tym miejscu dłużej, wcale nie spędzili tu dużo więcej czasu. Tak, był zmęczony, nie chciało mu się ruszyć i pewnie, gdyby był tu sam, usnąłby tu i teraz... Ale miał Kaię u boku i zdawało mu się, że ona tak łatwo się nie poddawała. Przedzierał się też głos troski. Było zimno, nieprzyjemnie i z pewnością Gryfonka nie bawiła się dobrze. On też nie, ale miał sam nie bawić się dobrze!
Wszystko to spowodowało, że wreszcie postanowił się zebrać i ruszyć w długą drogę - a z pewnością powrotna miała być o wiele dłuższa - aż do dormitorium. Te wszystkie schody nie mogły go zniechęcić...
z/t x2
|