Gryffindor |
0% |
Klasa VII |
17 |
b. ubogi |
|
Pióra: 27
Dzisiejszy dzień chyba się na Alexa uwziął, bo najwyraźniej mało mu było wkurwa.
Jak tylko odsunął małpę w czerwonym ze swojej drogi z zamiarem ułatwienia sobie drogi dostępu do upatrzonego alkoholu, to nie zdążył zrobić nawet pół kroku. Zdążył jedynie odruchowo zamknąć oczy, kiedy poczuł jak obrywa w twarz zimnym napojem. Poziom obecnej wściekłości wystrzelił w górę z takim impetem, że rozjebał skalę i przez moment słyszał w uszach irytujący pisk zagłuszający zgiełk imprezy. A może to po prostu wszyscy zamarli w ciszy, bo spodziewali się nadciągającej apokalipsy?
Zanim otworzył oczy, zacisnął szczęki tak mocno, że ż poczuł zgrzyt między zębami. Powoli przez nabrał głęboki wdech, po czym wypuścił powietrze, rozbryzgując trochę spływającej po twarzy cieczy. Komuś należał się wpierdol, więc, przetarł dłonią oczy i jak w końcu je otworzył, zobaczył przed sobą bardzo osobliwy obrazek: Alice stojąca kilka kroków przed nim, sparaliżowana z przerażenia i wciąż trzymająca w dłoni pusty już kubek - niezbity dowód na to, że była takim kozakiem, żeby go oblać (nawet jeśli niezamierzenie). Niedaleko za nią, tuż przy stole, Valerian wychylił duszkiem własną zawartość kubka, a stojący obok Hiro odwrócił się na pięcie i profilaktycznie zniknął w tłumie. Chyba jako jedyny miał na tyle instynktu samozachowawczego, żeby wyczuć w jak głębokiej dupie właśnie się znaleźli i postanowił ratować skórę.
Alex spojrzał na Alice tak ostro, że aż dziwne, że nie podcięło jej to gardła. Jak tylko zabrała się do przepraszania, uniósł jedną otwartą dłoń w geście "zamknij się, kurwa, albo ci jęzor wyrwę, gnojku" i nic nie powiedział, a to mogło jedynie oznaczać, że będzie miała przesrane nie przez najbliższy rok, ale przez najbliższe trzy kolejne życia.
Musiał się napić, natychmiast. I to w ilości horrendalnej. Dlatego wyminął koleżankę, podszedł do stołu nawet nie spoglądając na Valeriana, sięgnął po tę cholerną Ognistą, odkręcił i pociągnął z gwinta nie jeden, nie dwa, ale trzy solidne łyki. Może alkohol wypali nie tylko gardło, ale część irytacji.
Trzymając nadal odkręconą butelkę w dłoni, spojrzał na nią tak, jakby w tej chwili była jego jedyną zaufaną znajomą. Jak któreś z gówniaków próbowało coś do niego mówić, to potraktował ich tak chłodną ignorancją, że chyba aż temperatura pomieszczenia spadła o dwa stopnie.
Po kilku sekundach ciszy znowu spojrzał na Alice surowo i uniósł nieznacznie brwi.
- Będziesz stała jak ten pierdolony kołek i srała pod siebie, czy zamierzasz coś z tym zrobić? Masz jedną szansę na wyczyszczenie tego zaklęciem, jak nie to zapierdalasz prać ręcznie. - Wskazał tu na swój mokry i lekko przebarwiony ponczem tiszert. Twarz przetrze choćby obrusem. Albo koszulką dziewczyny, jak uzna, że jednak w ten sposób bardziej się przyda.
/Hiro has left the party
Gryffindor |
0% |
Klasa V |
15 |
b. ubogi |
Asek |
Pióra: 74
Kurwa. Kurwa, kurwa, kurwa… kurwa… KURWA!
Nawet nie obejrzała się za siebie. Nawet nie była w stanie tego zrobić, bo wpatrywała się w Alexa z miną, jakby przed momentem całe to chujowe życie przeleciało jej przed oczami i już się szykowała do grobu – szczególnie, kiedy na jej próby przeprosin Gryfon uniósł dłoń i patrzył na nią tak, jakby już mordował ją na tysiąc sposobów, własnoręcznie, i szykował kwas do rozpuszczenia szczątek.
Kurwa.
Jeśli przeżyje, to zabije Valeriana. Jeśli nie przeżyje – to zostanie duchem tylko po to, żeby go, kurwa, zamordować. A potem będzie siedziała w rurach razem z Jęczącą Martą.
Odprowadziła wzrokiem Alexa, kiedy ten przepchnął się do stołu i nie przebierając w środkach, pociągnął z gwinta kilka solidnych łyków ognistej. Wcale się nie dziwiła. Ona też miała na to ochotę. Kolejno zalewały ją fale gorąca i ciepła. Teoretycznie w tym momencie mogłaby po prostu spierdolić, ale z drugiej strony to mogłoby oznaczać, że będzie miała przejebane na o wiele dłużej niż te… kilkadziesiąt najbliższych lat.
Dlatego z sercem bijącym jak oszalałe, otwartymi szeroko oczami, patrzyła na niego jak ostatnia ćwiara, wyczekując wyroku śmierci.
A kiedy już się doczekała i uwaga Alexa spoczęła na niej, tak bardzo się zdziwiła, że praktycznie nie zareagowała. Dopiero za moment drgnęła nerwowo, mrucząc pod nosem coś, co miało być odpowiedzią w stylu tak, jasne i sięgnęła do kieszeni po różdżkę.
Najpierw tylko wytarła dłoń o spodnie, bo zrobiła się tak zimna i śliska, że różdżka wypadłaby jej z dłoni.
Zresztą, nawet celując w koszulkę Alexa, jej ręka trzęsła się tak, jakby przejeżdżała właśnie przez koleiny.
— Chłoszczyć – mruknęła pod nosem, błagając w myślach, żeby zaklęcie się udało.
Udało się, ale nie tak, jak chciała. I opuszczając różdżkę, jeszcze w myślach błagała plamę, żeby zniknęła do końca. Kurwa jebana mać!
Spojrzała na Alexa z jeszcze większym strachem niż zaledwie przed chwilą.
Chłoszczyść: 2
Zło nigdy nie umiera. Przybiera tylko nowe formy.
Jeśli raz spotkało nas nieszczęście,
to nie znaczy, że jesteśmy odporne na powtórne zranienie.
Piorun może uderzyć dwa razy.
Gryffindor |
25% |
Klasa VI |
16 lat |
b. ubogi |
? |
Pióra: 108
Valerian nawet nie zauważył, kiedy Hiro zniknął. Właściwie ogarnął, że kogoś brakuje dopiero, gdy Alex zbliżył się do stołu i coś w tym kadrze mu nie pasowało. Zmarszczył lekko brwi i rozejrzał się nieznacznie po sali, jednak kolega najwyraźniej zaginął. I może on też powinien był... Ale ten mógł chociaż zakomunikować, że spierdalają! Teraz głupio byłoby tak po prostu odejść, w związku z czym był zmuszony oglądania... No, tego.
I oczywiście zaklęcie rzucone przez Alice nie spełniło oczekiwań, na co automatycznie, choć bezwiednie się skrzywił. Czyli jednak na tym nie kończą i będzie gorzej... Choć życząc dziewczynie jak najlepiej, liczył że dzięki nienajlepszemu oświetleniu - jak to na imprezach nocą - i może tymi kilkoma szybkimi łykami whisky, Alex nie zwróci uwagi na nieco bledszą plamę... No dobrze, może musiałby być ślepy, ale marzenia są w życiu ważne, tak?
Przez chwilę Valerian nawet wahał się, czy nie wypada jakoś wkroczyć i być może wesprzeć Alice... Ale nie, nie było go na to stać i nie chciał się narażać. Zamiast tego postanowił udawać, że nie istnieje, póki nie zrobi się jakieś okienko na faktyczną ucieczkę. Ponownie oparł się o ścianę, splótł ręce na piersi i zwrócił wzrok w przeciwnym kierunku, biorąc głębszy wdech. Wystarczy to przeczekać...
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
Może picie nie było odpowiedzią na wszystko, ale na dzisiejsze problemy zdecydowanie się nadawało. Alkohol przydałby się też Milesowi, mógł wyluzować i zostać, zamiast poddawać się tak szybko, ale przecież Ethan nie był gotów wziąć na siebie pocieszania tylu osób! I jakoś wydawało mu się, że Miles łatwiej niż Kaia zdoła to rozchodzić. A rzecz jasna również różne relacje między nimi spowodowały, że to właśnie przy Gryfonce został - nie wspominając już o obietnicy, jaką złożył jej wcześniej.
- Po prostu wiem, że któregoś dnia to ty będziesz miała mnie dużo bardziej dość, bo bądźmy szczerzy, potrafię wkurwić, ale sumienie nie pozwoli ci odejść - odparł z lekkim, choć dumnym uśmiechem, wkładając swój kubeczek w pozostawiony mu w spadku również pusty już kubeczek Milesa, aby zaraz Kaia faktycznie mogła dolać mu alkoholu.
A mówił to jedynie półżartem... Naprawdę wierzył, że dziewczyna jeszcze będzie miała z nim ciężko. Nie wiedział kiedy i dlaczego, ale przecież każdy miewał jakieś momenty słabości i co jak co, ale to akurat zaakceptował na tyle, by móc z tego żartować.
- A jeżeli toasty mają jakiekolwiek znaczenie, to dzisiaj pijemy za ciebie - rzucił bez zastanowienia.
Kaia była jedną z osób, przy której niemal zawsze pozwalał sobie najpierw mówić, a dopiero potem myśleć... Bo może toast nie brzmiał wcale najlepiej, ale co? W najgorszym wypadku ją rozbawi i to nadal zwycięstwo!
Gryffindor |
0% |
Klasa VII |
17 |
b. ubogi |
|
Pióra: 27
Może i gdyby przyszedł tu w trochę lepszym humorze, to nie byłby aż tak wredny. Może. Ale dzisiaj gówniaki miały wyjątkowego pecha, bo chociaż Alex wiedział, że świadomie i tak otwarcie nie nagrabiliby sobie u niego, to wcale nie zamierzał dawać im taryfy ulgowej. Niech przypomną sobie gdzie ich miejsce i najlepiej niech pamiętają przez cały rok.
Czerpał wyjątkowo dużo satysfakcji z tego, jak bardzo w tej chwili się go bali. Nie dość, że jeden spierdolił w podskokach, drugi próbował udawać, że go nie ma, to trzecia drżała jak galareta na odwirowującej pralce. To trochę załagodziło wkurwa, ale nadal nie było wystarczająco, żeby dał im spokój, trzeba było porozstawiać gnojki po kątach.
Zaklęcie rzucone przez wyraźnie zestresowaną Alice nie przyniosło pożądanego efektu, co mógł chociażby czuć przez ciągłą wilgoć materiału. Cóż, dostała szansę, a że jej nie wyszło, to zmierzy się z konsekwencjami. Alex spojrzał w dół na tiszert, a następnie na wyraźnie przerażone dziewczę.
- I ty to nazywasz czyszczeniem? - Z mieszaniną kpiny i złości w głosie, wskazał na wciąż widniejącą na materiale plamę, choć w jakimś stopniu bledszą. Trzymaną do tej pory butelkę ognistej wetknął Valerianowi w ręce (niech mu nawet przez myśl nie przychodzi nalać sobie choć trochę), żeby przypadkiem ktoś mu jej nie zajebał, jeśli odstawiłby na stół, po czym ściągnął z siebie koszulkę, przetarł nią twarz i mokre od ponczu włosy, a następnie rzucił w Alice. Czy złapała, czy nie, świadczyło o jej refleksie w tej chwili. - Zapierdalaj sprać, za chwilę widzę cię z powrotem. I dobrze wykręć. - Rzucił jej groźne spojrzenie i skinął głową w kierunku wyjścia z sali, żeby czym prędzej gnała do łazienki. I lepiej niech się postara tym razem.
Odwrócił od niej uwagę, tym razem przenosząc spojrzenie na Valeriana udającego część wystroju wnętrza, stojak na alkohol. Odebrał butelkę, po czym z kieszeni spodni wytargał paczkę papierosów. Wyłuskał jednego, odpalił najzwyklejszą w świecie zapalniczką i zapił kolejnym łykiem, dopiero wypuszczając dym z płuc. Przez cały ten czas uważnie i surowo przyglądając się chłopakowi.
- To był twój pomysł? Czy tamtego chojraka? - Mówiąc o "tamtym chojraku" miał na myśli Hiro. Jakoś nie brał nawet pod uwagę, żeby to całe oblanie ponczem było przypadkiem. Okej, może i nie on był celem (lepiej dla nich, żeby nie był), ale jednak oberwał, a wchodząc do sali minął po drodze ociekającego ponczem Slizgona, więc mógł założyć że gówniaki znowu rzucały sobie wyzwania.
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
Zaśmiała się na jego słowa. Cóż, miał trochę racji – ale nie dlatego, że potrafił być wkurwiający (chociaż to też), po prostu na tym polegała relacja, nie? Czasami humorki jednego doprowadzają do szału, ale po prostu się przy nim jest. Tym głupiej się poczuła, kiedy przypomniała sobie, jak oskarżyła Ethana o wątpliwe lojalnościowo rzeczy w trakcie jej związku z Mickeyem, ale… Najwidoczniej nie wziął tego aż tak bardzo do siebie. Miała nadzieję!
Miała tez nadzieję mu to wynagrodzić.
— Nie wiem, czy sumienie będzie miało tutaj coś do gadania – rzuciła, co mogło zabrzmieć trochę dziwnie, ale… może to i lepiej, może dodało odrobinkę tajemnicy? – Nie zostawię Cię, bo i tak będę Cię uwielbiała – dodała, szturchając go lekko łokciem i uśmiechnęła się do niego.
Z radością nalała im obojgu ognistej, chociaż nie spodziewała się, że chłopak będzie chciał bawić się w toasty. Tak czy inaczej, poczuła urocze ciepełko na sercu, kiedy uznał, że warto go wznieść właśnie za nią.
Pokręciła tylko lekko głową.
— Za nas – poprawiła go, podnosząc nieco kubeczek jakby w formie faktycznego toastu. – Żebyśmy nigdy nie mieli siebie dosyć – dodała i puściła mu oczko, aby za moment wychylić nalany wcześniej kubeczek ognistej. – I żebyśmy zorganizowali więcej zajebistych imprez, oczywiście!
Wypiła tak mało, a świat od razu był lepszy!
Zerknęła w stronę tańczącego tłumu i uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
— Mówiłeś coś wcześniej o tańczeniu? – spytała, już ciągnąc go bliżej stolika, aby odłożyć zużyte kubeczki. Będą tylko przeszkadzały!
Gryffindor |
0% |
Klasa V |
15 |
b. ubogi |
Asek |
Pióra: 74
Fuck, fuck, fuck, fuck… Nie zdążyłaby zliczyć, ile razy w myślach przeklinała, ile razy w myślach miała ochotę zabić Valeriana za jego durne pomysły i przyrzekała sobie już, że nigdy w życiu nie będzie się bawiła już w tą durną grę.
Przełknęła jedynie ślinę, kiedy Alex spojrzał raz jeszcze na niedoczyszczoną koszulkę. Chyba pierwszy raz w życiu powinna sobie podziękować za tak chujową sytuację w rodzinie, bo chyba tylko dzięki temu jeszcze stała z nim twarzą w twarz, zamiast zanosić się szlochem i robić pod siebie.
Mała głęboko w dupie Valeriana, patrzyła tylko, jak Alex zdejmuje koszulkę i rzuca w jej stronę. Na szczęście zdążyła ją złapać i pokiwała jedynie głową, nim odwróciła się na pięcie i, chowając jeszcze różdżkę do kieszeni, przecięła pomieszczenie, olewając prawie kompletnie obecność innych osób, byle tylko dopaść do wyjścia.
W międzyczasie pewne spojrzenie włoskich oczu odchyliło się i zawisło odrobinę za długo na nagim torsie Alexa…
Cóż, Mickey będzie musiał jej to wybaczyć, ALE…
Zło nigdy nie umiera. Przybiera tylko nowe formy.
Jeśli raz spotkało nas nieszczęście,
to nie znaczy, że jesteśmy odporne na powtórne zranienie.
Piorun może uderzyć dwa razy.
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
Parsknął krótko na jej słowa, mimo że naprawdę doceniał to wyznanie!
- Zapamiętam to i nie będę się hamował, w razie jakbym zorientował się, że jestem wkurwiający - odpowiedział, odgrażając się jej palcem.
To już z kolei był tylko żart. Naprawdę nie miał zapędów pod tytułem "ja się czuję źle, więc ty też musisz". Jeśli już orientował się, że zachowuje się nie w porządku - co nie zdarzało się tak często - starał się jak najszybciej naprostować sytuację... Zresztą zdaje się, że Kaia przed chwilą zrobiła to samo, dzięki czemu faktycznie nie doznał zbyt głębokiej frustracji i niemocy.
Przyjął nawet poprawiony toast z uśmiechem i zaraz po uniesieniu kubeczka, wychylił go równo z dziewczyną.
- Co sobie dzisiaj życzysz - odparł luźno podążając za nią i dopiero po paru sekundach przemyślał. - Póki nie będziesz życzyła sobie, żebym napierdalał fikołki, to faktycznie nie na dziś - dodał, unosząc lekko kubeczek na znak, że to alkohol był problemem. Nie jedynym, ale warto zwrócić na to uwagę!
Po odłożeniu kubeczków oraz butelki, skinął głową na środek sali i zrobił kroczek w tym kierunku, na znak że może faktycznie czas na tańce!
Gryffindor |
25% |
Klasa VI |
16 lat |
b. ubogi |
? |
Pióra: 108
O ile przez dłuższą chwilę wierzył, iż udaje mu się nie istnieć, o tyle wszystko prysło, kiedy dostał w ręce butelkę... I nie łudził się, doskonale wiedział, że to nie prezent. Butelka jedynie prawie wyślizgnęła mu się z rąk w pierwszej chwili, ale udało mu się szybko złapać ją stabilniej po ułamku sekundu paniki - w końcu patrzył w przeciwnym kierunku aż do tego momentu!
Całkowicie nieświadomie zmierzył Alexa wzrokiem, kiedy ten zdjął koszulkę, jednak zaraz zamrugał i skupił wzrok na umykającej Alice i zaraz... Został w tym sam. Jebany Hiro... Na pewno najpóźniej jutro wypomni mu tę zdradę!
Oczywiście czuł się cholernie nieswojo, kiedy tuż po odebraniu butelki, Alex zaczął przyglądać mu się aż nazbyt uważnie. Przecież on nic nie zrobił, tak? A przynajmniej nie dosłyszał póki co, żeby Alice go wydała. Zresztą jego wyzwanie było w porządku! Jedynie do wykoanania można było się przyczepić i zdaje się, że Gryfonka już odbywała karę, robiąc za praczkę.
Przed odpowiedzią na pytanie Alexa, zawahał się chwilę, błądząc wzrokiem po stole tuż przy nich.
- Nie no, właściwie niczyj, tylko tamta suka się niepotrzebnie wpierdoliła - mówiąc to wskazał ruchem ręki w kierunku dziewczyny w czerwonym, która do tej pory tylko trochę zmieniła swoje położenie.
Czy to wystarczy? Właściwie nie skłamał, choć przez krótką chwilę zastanawiał się, czy nie wkopać Hiro... W końcu nawet go tu nie było, nie mógłby zaprzeczyć. A jednak przemówiło przez niego jakieś minimum lojalności i powiedział prawdę w taki sposób, żeby nikogo nie zabolało. Bo przecież oblanie Alexa nie było niczyim pomysłem.
- No i ona najpierw robi, a potem myśli, ale to chyba nic nowego? - tu z kolei skinął głową w stronę wyjścia, sugerując, że chodzi mu o Alice.
Slytherin |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
? |
Pióra: 78
Dziewicze zawstydzenie i Mickey Cavington chyba nigdy nie szły w parze. Był trochę zbyt dużym narcyzem pod tym względem, żeby czuć się zawstydzonym w jakiejś intymnej sytuacji. I nawet jeśli to wszystko z Biancą to były ich typowe żarciki i przekomarzanki, to nie onieśmieliłaby go choćby nago przed nim się wiła. No, wtedy to może żarty zostałyby odstawione na bok na rzecz przyjemniejszych wrażeń.
- Nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo nieszczęśliwy. - Pokręci głową w teatralnym podkreśleniu wagi swojej tęsknoty.
Jak już przełknął skradzionego kęsa ukradzionego ciastka, to niemal od razu pozostałą część łakocia została mu podetknięta pod nos. Chapsnął, a jakże! Jak rybka przynętę, bo nie spodziewał się, że w ostatniej chwili Bianca znajdzie się tak blisko, że zetknęli się nosami i niemal ustami w romantycznej scenie z Zakochanego Kundla (tylko zamiast spagetti mieli ciastko). W odpowiedzi na to, pozwolił sobie zsunąć dłoń z jej talii na pośladek i lekko klepnąć, jakby prześmiewczo dając jej "naganę" za takie zachowanie. A jak tylko się odsunęła, zabrał rękę i odwrócił się w kierunku stołu, jakby nic przed chwilą się nie stało.
- Po to tu przyszliśmy, alkohol nasz wróg, więc trzeba go w mordę lać! - Zapraszającym gestem wskazał kieliszki, a jak już zostały odrobinę napełnione, przejął podsunięte szkło. Stuknął nim o kieliszek Bianci. - W takim razie pijemy za to, żeby się upić! - Po tym jakże adekwatnym toaście, napił się niewielkiego łyka, tak na próbę. I w sumie uznał, że całkiem niezłe to wino, jak na alkohol! Mógł pić dalej. Tym bardziej, że miał do tego doskonałe towarzystwo!
Towarzystwo, które właśnie spojrzało gdzieś w bok jak zaczarowane, a kiedy podążył za jej wzrokiem zrozumiał dlaczego. Nawet uśmiechnął się szelmowsko pod nosem i zagwizdał cicho.
- Szarpałbym, jak Reksio szynkę, ale nie po to tu przyszliśmy. Przynajmniej jeszcze nie. - Pstryknął palcami przed twarzą dziewczyny, żeby wybudzić ją z tego transu i wskazać na butelki wina, które mieli do obalenia.
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
Śmiała się razem z nim, bo miała szczerą nadzieję, że żartował. Żartował, prawda?
— Nie dasz rady mnie aż tak wkurzyć – rzuciła mu może nieco wyzywająco, chociaż… to chyba też nie było do końca realne… Wkurzenie Kai było cholernie łatwe, inna sprawa, że najbliższe jej osoby były objęte zupełnie innymi prawami i realiami, a przede wszystkim lojalnością, jaką wobec nich czuła.
I dopóki Ethan sam nie kopnie jej w dupę, zapewne się od niego już nie odczepi.
Na kolejne słowa wydała z siebie tylko pomruk, który równie dobrze mógł znaczyć, żeby dobrze to przemyślał, bo może zacząć tego żałować…
— Rozpieszczasz mnie dzisiaj – mruknęła, mrużąc przy tym słodko oczęta. – Nie rób tak, bo mnie jeszcze przyzwyczaisz. – Oczywiście żartowała, ale… Jakoś wcale by jej to nie przeszkadzało!
Za to za moment roześmiała się, kręcąc tylko głową.
— Kurczę, a już miałam nadzieję! Specjalnie dla Ciebie przygotowałam jeszcze wiszące koła, miałam nadzieję, że zrobisz mi popis akrobatyki… Pewnie Emma by się cieszyła – skinęła głową w stronę Gryfonki, kiedy brnęła już na parkiet wśród ludzi, żeby z radością poddać się dzikim, spontanicznym pląsom do rytmu muzyki.
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
- Okej, skoro tak... Nie mam co narzekać.
Niech jej będzie, że nie dałby rady aż tak jej wkurzyć... W gruncie rzeczy wcale tego nie chciał. Na tym etapie widział przyjaźń z nią, jako relację na całe życie. Mimo że miał pełną świadomość, że ludzie się zmieniają, a wraz z nimi relacje, które ich łączyły, Kai był pewien. Musiała zostać.
- Nie, nie, pamiętaj, to tylko dzisiaj - podkreślił pospiesznie.
Tylko dzisiaj i może czasem w inne dni, kiedy miałaby okres i jej humor byłby niczym rollercoaster... Czyli jak teraz. I znów, naprawdę nie miał na co narzekać, ale dziwiły go szybkie zmiany i dzisiejsza niestabilność dziewczyny. Chociaż, czy one wszystkie tak nie miały? Tak, to na pewno zupełnie normalne.
- I musimy się zmieniać - zarządził zaraz. - Na następnej imprezie, ty mnie rozpieszczasz.
Jeśli się zaśmieje, to dobrze. Jeśli przystanie na ten układ, jeszcze lepiej! Co prawda zwykle na imprezach sam też świetnie sobie radził... I może trochę bardziej lawirował co chwilę w tłumie, zaczepiając po drodze różne osoby. Tylko że do tej normy miał wrócić innym razem.
- Innym razem, ale ty się nie krępuj - odpowiedział z rozbawieniem na wspomnienie o kołach.
Oczywiście taniec dał im szansę do wykorzystania całej energii dużo przyjemniej, niż gdyby mieli rozejść się w swoje strony, jednak Ethan za punkt honoru wziął sobie też utrzymanie Kai w tym humorze, toteż może warto byłoby się trochę powygłupiać... Choćby luźną, głupią rozmową w tańcu.
- To jak, często tu przychodzisz? - spytał wystarczająco głośno, by zrozumiała prześmiewczą próbę flirtu w tłumie.
Gryffindor |
0% |
Klasa VII |
17 |
b. ubogi |
|
Pióra: 27
Hiroshi, chociaż zwiał profilaktycznie zanim Alex miał okazję wymyślić i dla niego jakąś karę, wcale nie ucieknie od odpowiedzialności za swoje tchórzostwo. Co, jak co, ale poza instynktem samozachowawczym ważne było nie zostawiać stada w bagnie, chyba będzie trzeba mu to przypomnieć. Ale to później. Albo jutro. Przynajmniej Alex miał więcej czasu na zastanowienie się jak dać mu nauczkę.
W tej chwili jednak miał przed sobą zupełnie inną sytuację. Val błądzący wzrokiem po stole zdawał się nie mieć za grosz instynktu samozachowawczego, jeśli uważał, że nie patrzenie w oczy pomoże mu w ciśnięciu kitu jakoby nie był to niczyj pomysł. Na dodatek ciąg dalszy jego wypowiedzi sugerował, że to faktycznie Dickman był jednak celem.
Te dzieciaki zgłupiały przez wakacje, czy co? Wciąż na wkurwie, Alex zmrużył niebezpiecznie oczy, ściągając przy tym brwi nad nasadą nosa. Nawet pochylił się odrobinę w stronę młodszego kolegi, tak żeby niemalże zmusić go do spojrzenia sobie w oczy.
- Za to ty najpierw mówisz, a później nawet nie myślisz. Jak taki z ciebie kozak, to wykonujesz kolejne zadnie. I nie przysługuje ci karta uwolnienia się od niego. - Zaciągnął się znowu dymem z papierosa, żeby po chwili wypuścić dym prosto w twarz Valeriana. I dopiero po tym niezbyt miłym geście rozejrzał się po zebranych w pomieszczeniu ludziach. Nie musiał błądzić spojrzeniem długo, żeby natknąć się na spoglądającą w jego kierunku Biancę. Och, to będzie doprawdy zabawne... Uśmiechnął się do niej (a tak na prawdę dużo bardziej do swoich myśli) łobuzersko, z dzikim błyskiem szaleństwa w oczach i już wiedział jak dać Valerianowi nauczkę i przy okazji zaczepić znajomą włoszkę.
Kiedy tylko odwróciła wzrok przywołana przez swojego obecnego towarzysza, wskazał w jej kierunku ręką z trzymaną wciąż w dłoni butelką i pochylił się dużo niżej w stronę Vala.
- Sforza. Idziesz pocałować ją w tyłek. Możesz wybrać sobie w który pośladek, obydwa są zajebiste. Przekaż pozdrowienia ode mnie i grzecznie przynieś odpowiedź. Chop, chop. - Pogonił chłopaka od razu po przekazaniu co to za wyzwanie go czeka.
A jak Blackwood poszedł w kierunku włoszki, Alex wyprostował się i dopalając papierosa z satysfakcją obserwował cały rozwój sytuacji.
Gryffindor |
0% |
Klasa V |
15 |
b. ubogi |
Asek |
Pióra: 74
W tym momencie chwaliła wszystkich, kto tylko był odpowiedzialny za organizację tej imprezy, że zrobili ją na siódmym piętrze. Nie musiała nawet biec za daleko, żeby dotrzeć do pokoju wspólnego, a potem do dormitorium. Przeklinając wszystko, co tylko mogła, zaczęła wyrzucać z kufra rzeczy, żeby wykopać z niego również i proszek do prania, jaki zabrała ze sobą z domu. Cóż, w tak krótkim czasie jeszcze nie zdążyła pomyśleć o praniu, ale najwidoczniej Alex stwierdził, że to najwyższy czas.
Nie miała zamiaru się z nim kłócić. Pewnie jakby ktoś wylał napój na nią, wściekłaby się podobnie. Może minimalnie mniej, może ktoś oberwałby jakimś paskudnym urokiem czy klątwą, ale nadal byłaby wkurwiona. Poniekąd czuła, że nawet miała szczęście, bo mogłoby to się dla niej skończyć gorzej.
I to za głupotę Valeriana!
Wleciała do łazienki. Na szczęście, po realiach domowych, miała dość sporo wprawy w ręcznym praniu, również w szybkim przepieraniu rzeczy. Przez lata w końcu zajmowała się opieką nad niemowlęciem, a potem nad małym dzieckiem, które stare brudziło swoje ciuszki, a na nowe nie było ich stać – a więc żeby nie chodził brudny, trzeba było jakoś się z tym uporać. Miała gdzieś, w jak śmierdzących rzeczach chleje jej matka albo ojczym, ale dla Tima chciała jak najlepiej. Nie zasłużył, żeby mieć tak beznadziejną rodzinę.
Przeprała koszulkę bardzo szybko. Obejrzała, czy na pewno nie zostanie plama – na szczęście napój nie zdążył aż tak bardzo wsiąknąć w materiał i dało się go usunąć bez problemów. Odetchnęła głęboko, po czym wykręciła ją dokładnie, kilka razy, żeby była jedynie wilgotna, nie mokra. Kiedy uznała, że lepiej już nie będzie, posprzątała szybko po sobie, po czym ruszyła w drogę powrotną na imprezę.
Jakoś odechciało jej się już imprezować, ale musiała wrócić. Najwyżej wręczy koszulkę Alexowi i sobie pójdzie. Raczej nie do dormitorium, ale może do komnaty muzycznej. Lubiła się tam chować, lubiła przesiadywać, nawet nie grając na żadnym instrumencie.
Znowu lawirując pomiędzy roztańczonym tłumem, wróciła do Alexa. Rzuciła po raz pierwszy spojrzenie na Valeriana, który sam wyglądał tak, jakby właśnie się zesrał i było mu nieco głupio, ale słysząc ostatnie słowa Alexa, wcale się nie zdziwiła.
Zagryzła tylko wargi, żeby przypadkiem nie wymsknął jej się cichy śmiech. Chociaż to byłoby raczej westchnienie radości na widok toczącej się sprawiedliwości!
— Alex, Twoja koszulka – rzuciła tylko, patrząc na starszego Gryfona i podając mu wilgotne jeszcze, czyste tym razem i pachnące proszkiem ubranie.
Zło nigdy nie umiera. Przybiera tylko nowe formy.
Jeśli raz spotkało nas nieszczęście,
to nie znaczy, że jesteśmy odporne na powtórne zranienie.
Piorun może uderzyć dwa razy.
Gryffindor |
25% |
Klasa VI |
16 lat |
b. ubogi |
? |
Pióra: 108
No dobra, niby nawet obiecywał Alice wykonanie kolejnego zadania, ale to było przeskoczenie o kilka skal w górę. Zadanie o Alexa i to wkurwionego Alexa? A ona tylko wylała dwa kubeczki ponczu i poszła zaprać plamę? Następnym razem to jednak on się zemści, wymyślając jej takie zadanie, po którym się nie pozbiera... I które nie będzie zagrażało starszemu Gryfonowi, choć tego tu właściwie nikt nie mógł przewidzieć.
Nawet przez myśl nie przeszło mu, że chłopak mógł zrozumieć to w taki sposób. Chyba jasne, że żadne by mu nie podskoczyło... Ani on nie dałby Alice takiego zadania, ani ona by go nie przyjęła, a tym bardziej nie próbowałaby wykonać!
- Nie to, żebym zdążył coś zrobić, żeby faktycznie kozaczyć, ale okej... - odparł, mrużąc lekko oczy przez dym wydmuchnięty w jego stronę.
No tak. W końcu miał mieć to kolejne zadanie... I co mogło być właściwie aż tak złe?
Dopiero po usłyszeniu jego polecenia, zauważył, że może być aż tak źle. Zerknął też na moment na Alice, która mimo iż starała się zachować powagę, wyraźnie zdążyła się rozluźnić, a nawet ucieszyć z cudzego nieszczęścia. Posłał jej krótkie, mordercze spojrzenie, kręcąc nieznacznie głową, po czym faktycznie odszukał Biancę wzrokiem. O nie, to wymagało specjalnego przygotowania. Wrócił wzrokiem na stół i zaraz przeszedł tę parę kroków, ale zamiast od razu zaatakować Sforzę, nalał sobie do kubeczka dostępny obok rum porzeczkowy. Cokolwiek, żeby tylko odpowiednio się nastroić i może trochę odwlec nieuniknione?
Szybko wypił nalany dopiero co rum.
- No to bez karty uwolnienia się od tego, ale może jakaś druga opcja, co? - spytał ponuro, patrząc na Alexa, trochę oceniając przy tym, czy aby na pewno nie kończy mu się czas przed jakimś jego wybuchem... Ale przecież ostatecznie chyba jakoś łatwiej wybrać chociaż spomiędzy dwóch trudnych, czy zwyczajnie beznadziejnych opcji?
Gryffindor |
0% |
Klasa VII |
17 |
b. ubogi |
|
Pióra: 27
Akurat kiedy Valerian odszedł na bok, Alex spojrzał na Alice trzymająca w ręce jego koszulkę. Dopalił papierosa, rzucił na podłogę i przydepną, po czym podał dziewczynie butelkę z whisky i odebrał swój ciuch. Rozłożył go i przyjrzał się na tyle dokładnie, żeby stwierdzić czy zadowala go efekt. Okej, plamy nie było, pachniało świeżością. Approved. Ale nie założył, jedynie przerzucił sobie koszulkę przez ramię, dając jej czas na przeschnięcie i sobie czas na to, żeby jeszcze na odległość porozprasza Biancę.
I miał nadzieję już móc oglądać show wystawiane przez Valeriana, ale ten szczyl najwyraźniej ubzdurał sobie, że może coś ugrać i się z tej sytuacji wyratować. Doprawdy, wakacje ogłupiły jego chyba najbardziej. Chociaż z drugiej strony Alex doceniał odwagę w tej próbie postawienia się. Niestety, wybrał sobie na to bardzo zły dzień, bo tego dzisiaj Dickman nie zamierzał ani trochę tolerować.
Jak tylko Val wrócił i zadał pytanie o wybór, Alex zmierzył go wzrokiem od stóp do głów, jakby kalkulował czy należy mu się już wpierdol i jak mocny żeby wybić mu ze łba jakieś stawianie się autorytetowi. Nie uśmiechał się w tej chwili, a po sekundzie ponownego wpatrywania się w oczy kolegi spojrzał na Alice z teatralnie przerysowanym zdumieniem wymalowanym na twarzy. Wziął od niej wcześniej wetkniętą w ręce butelkę i wskazał na Valeriana w geście "can you believe it?".
- Chce mieć wybór. - Pokiwał nawet lekko głową, z wolna zwracając wzrok na chłopaka. Nabrał nieco gwałtowniej powietrza w płuca i zatrzymał na moment powietrze w płucach, mrużąc przy tym oczy, jakby się zastanawiał. Nie znikał z nich ten ostry błysk irytacji, a uśmiech w tej chwili z wolna wpływający na usta nie miał w sobie nic przyjemnego. Pełen sarkazmu i złośliwości współgrał z dzikością spojrzenia. A ociekający uprzejmością ton głosu zabrzmiał teraz dużo ostrzej, niż jeszcze przed chwilą.
- Gratuluję, wygrałeś upgrade wyzwania. - Oparł się o kant stołu tak, że troszkę na nim przysiadł, wskazał znowu w stronę Bianci. - Całujesz obydwa pośladki. Przekazujesz moje serdeczne pozdrowienia, czekasz na odpowiedź - a masz mi przynieść odpowiedź, więc ładnie się postaraj, żeby nie zbyła cię milczeniem lub śmiechem - życzysz panience udanego wieczoru i wracasz tu w radosnych podskokach, jakby ci co najmniej obiecała obciąganie. - Nie, nie zamierzał mu dawać żadnego wyboru. A jeśli nadal będzie próbował kozaczyć, to oberwie, bo Alexowi kończyła się cierpliwość. - A my poczekamy tutaj i popatrzymy na to show. - Wskazał na siebie i Alicję, po czym poklepał kant stołu obok siebie, żeby i ona się oparła i miała dobry widok. Nawet chwycił jakiś czysty kubeczek, nalał trochę whisky i podał dziewczynie. Wciąż trochę był na nią wkurwiony, ale teraz to Valerian wygrał sobie miejsce na podium.
- I na chuj czekasz? Zapierdalaj albo będziesz całował dupska wszystkich zebranych! - Nie podniósł głosu, ale wcale nie musiał.
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
Zaśmiała się jedynie… ale naprawdę miała nadzieję, że tylko żartował i nie miał zamiaru jej testować! Bo wolała jednak się nie przekonywać, że granica jej cierpliwości do przyjaciół może być cieńsza, niż jej się wydawało…
Pokręciła za to z dezaprobatą głową, kiedy stwierdził, że to tylko dzisiaj. A następnym razem to ona będzie rozpieszczać jego! Ha! Chciałby!
— Mmmm, jasne. Tylko poczekaj, znajdę sobie koleżankę, żeby tym razem Ciebie spytała, czy Ty masz okres – rzuciła z odrobiną złośliwości. Bo niech nie myśli, że zapomni! No dobra, może Ethan nie był wcale z Milesem i nie popierał tego bardzo subtelnego pytania… ale przecież ona też wcale nie musi go popierać, kiedy już padnie! – A poza tym wisisz mi jeszcze wizytę w Miodowym Królestwie. Czy tam piwo kremowe… - na cokolwiek się umawiali. W sumie, już zapomniała, co to miało być, ale pamiętała, że miało być! Samo towarzystwo Ethana w Hogsmeade jakoś było dla niej ważniejsze niż tona słodyczy… Aczkolwiek słodycze również się przydadzą!
— Muszę tylko zrobić jakieś korki z akrobacji – rzuciła ze śmiechem, szukając wzrokiem Emmy, ale już jej nie znalazła.
Okręciła się z radością i beztroską w tańcu, jakby wstąpiła w nią zupełnie nowa, pozytywna energia! Końcówki jej włosów nawet zaczęły zmieniać się na żółte – a kiedy Ethan rzucił tak suchym tekstem „na podryw”, że aż zaśmiała się głośno, kolor zmieniły całe pasemka, przeplatane naturalnymi, brązowymi.
Takie teksty skojarzyły jej się odrobinę z Cavingtonem… ale, przecież nadal mogą być dobrą zabawą, nie?
Zbliżyła się bardziej do Ethana, przy kolejnym obrocie nieco trącając go biodrem i zatrzymując się w miejscu, by rzucić:
— Gdybyś był rzodkiewką, dawno bym Cię wyrwała – zrewanżowała się.
Mrugnęła do niego porozumiewawczo, sama pod nosem kisząc kolejną falę śmiechu.
Gryffindor |
0% |
Klasa V |
15 |
b. ubogi |
Asek |
Pióra: 74
Widocznie przez tę chwilę, przez którą jej nie było, dość sporo się zmieniło. Alex nie wydawał się już aż tak bardzo na nią wkurwiony, chociaż, czego się spodziewała, obejrzał dokładnie koszulkę. Na szczęście, nie dopatrzył się niczego, co by umknęło uwadze Alice, i mogła odetchnąć z ulgą. Spojrzała tylko w lekkim zaskoczeniu na butelkę whisky, którą najpierw jej dał, a potem od niej zabrał.
Popatrzyła z lekką dezorientacją na Alexa, potem na Valeriana, który się najwidoczniej mózgiem zamienił z gumochłonem, że jeszcze myślał, że jak Alex mu dał jakieś zadanie a w dodatku był wkurwiony (a był, i to bardzo), to jeszcze może jakoś negocjować. Znaczy, może by mógł, ale urodzony do negocjacji to on nie był. Jakby go wysłali do terrorystów, wymordowaliby wszystkich w pięć sekund po jego odezwaniu się.
Najwidoczniej Val miał niezłe mniemanie o sobie.
Popatrzyła za dłonią Alexa na dziewczynę, którą sobie upatrzył. Coś mu zrobiła, czy co? Chociaż… sądząc po treści zadania, to chyba Alex zamierzał coś zrobić jej. W sumie, była ładna, ubrana prześlicznie, wyglądała na dość bogatą. To chyba była starsza Gryfonka, może nawet z jego klasy, na taką mniej więcej właśnie wyglądała.
Spojrzała z lekkim zaskoczeniem na Alexa, kiedy ten nie tylko oparł się o stół i poklepał miejsce obok siebie, ale nawet nalał jej ze swojej butelki trochę whisky. Wzruszyła lekko ramieniem i przystała na propozycję. Też chciała w sumie to zobaczyć.
— Nie krzywiłabym się tak na Twoim miejscu – rzuciła, czując się jakby trochę pewniej i miała chyba nadzieję, że po odezwaniu się nie wypadnie z powrotem z łask Alexa. – To prawdopodobnie jedyny kontakt z pośladkami dziewczyny, jaki w życiu będziesz miał – rzuciła ironicznie, uśmiechając się do niego podle. Dodatkowo, sądząc po jego wcześniejszych seksistowskich tekstach, pewnie nawet dobrze trafiła. Po chwili zwróciła odrobinę twarz w stronę siedzącego obok starszego Gryfona. – Jak myślisz, jak szybko dostanie po ryju? – uniosła brew, będąc święcie przekonaną, że umiejętności i obycie z kobietami Valeriana jakoś nie predysponują go do wyłgania się z takiej sytuacji.
Zło nigdy nie umiera. Przybiera tylko nowe formy.
Jeśli raz spotkało nas nieszczęście,
to nie znaczy, że jesteśmy odporne na powtórne zranienie.
Piorun może uderzyć dwa razy.
Gryffindor |
25% |
Klasa VI |
16 lat |
b. ubogi |
? |
Pióra: 108
No dobrze, już po pierwszych słowach Alexa wiedział, po prostu wiedział, że może i dostanie jakąś drugą opcję, ale wcale nie będzie lepsza. Nie zdołał powstrzymać przewrócenia oczami, jednak na szczęście w tym momencie starszy Gryfon zajął się patrzeniem na Alice i nie mógł bardziej się zdenerwować... A było blisko!
Był już bliski powiedzenia, że okej, dobrze, jakoś sobie poradzi - mimo oczywistej niechęci do wyzwania - ale wtedy wygrał ulepszoną wersję i tym bardziej odechciało mu się dalej dyskutować. Czyli obcałuje jej tyłek, oberwie za to - a nawet sam sobie zasłuży - postara się jakoś wydusić pozdrowienia Alexa, poczeka, być może oberwie drugi raz, zapewne dostanie niezły opierdol... I wróci. Na pewno nie w podskokach. O ile wróci.
I choć Alexa się nie warzył, Alice została zgromiona wzrokiem po raz drugi, zaraz po swojej wypowiedzi.
- Pogadamy, jak sprzedasz komuś własny, jebany tyłek - rzucił po czym ruszył przed siebie, jednak ledwie po kilku krokach zatrzymał się z pełną świadomością, że to beznadziejny pomysł. A bez alkoholu, pewnie nawet w tym momencie zdecydowałby się nawiać z całej imprezy
Westchnął głęboko, przeczesując palcami włosy - bynajmniej nie po to, by wyglądać lepiej. Potrzebował tylko zająć się czymś przez parę sekund, kiedy godził się ze swoim tragicznym końcem. Ale chyba lepiej zginąć przy pośladkach całkiem atrakcyjnej dziewczyny, niż z rąk Alexa, tak?
Po chwili zaczął iść dalej, i to sporym zygzakiem, który nadal kupował mu trochę czasu i pozwolił mu zastanowić się, jak to rozegrać. A sposób na rozegranie tego dobrze zwyczajnie nie istniał. W drodze zresztą uznał, że jeden pośladek to zawsze łatwiej niż dwa, ale nie zamierzał przecież wracać i sie wykłócać, na wypadek gdyby tyłek kompana Sforzy również wylądował w grze. A właśnie, pytanie, czy to ona go zamorduje, czy on...
Wreszcie zatrzymał się tuż obok pary i jako że nie chciał robić wokół siebie zbyt dużego zamieszania (oczywiste), uklęknął, tak jakby chciał zawiązać rozwiązaną sznurówkę. Oczywiście jego sznurówki miały się dobrze - co więcej, nawet dużo lepiej od niego! W końcu, ile by dał, by coś szybko owinęło się wokół niego, najlepiej wokół szyi, żeby tylko nie odpierdalało się to, co odpierdolić się musiało.
Po chwili uniósł głowę i ledwie musnął najpierw jeden, a następnie drugi pośladek Bianci ustami, nie zatrzymując się przy żadnym z nich nawet sekundy. Odwalone, zaliczone, nie było mowy o jakości pocałunków. Zaraz po tym poderwał się szybko i nawet cofnął o krok, unosząc ręce w obronnym geście i szybko zaczął mówić, nie zważając nawet na żaden gest, czy słowo z jej strony. Albo uda mu się wytłumaczyć od razu i jakoś to przeżyje, albo... No, wiadomo. Sznurówki.
- Okej, to nie mój pomysł, to Alex, no i mówił, że właśnie, to dla ciebie i cię pozdrawia, serdecznie i... No... - wypalił szybko, będąc absolutnie gotowym... Na wszystko właściwie. Teraz wiele mu nie zostało.
Zerknął jedynie krótko ku Alexowi i Alice, czekając na odpowiedź. I już w myślach modlił się do samej Bianci, żeby cokolwiek odpowiedziała, i to szybko, żeby już mógł zacząć spiedalać!
Gryffindor |
0% |
Klasa VII |
17 |
b. ubogi |
|
Pióra: 27
Naprawdę czerpał przyjemność nie tylko z tego, że miał u tych dzieciaków posłuch i wzbudzał w nich respekt na tyle, że bardzo starali się nie nadepnąć mu na odcisk. A dodatkowo wyjątkową satysfakcję dawało mu obserwowanie jak jawnie żrą się między sobą. Nawet jakby się tu przy nim pobili, to nie próbowałby ich rozdzielić, a jedynie obserwował z połowicznym zainteresowaniem jak sobie radzą w konfrontacji z drugą osobą. Niech się uczą życia i przetrwania, bo jak on szkołę skończy, to nie będzie miał kto stanąć pomiędzy nimi i ewentualnymi problemami, które ich mogą przerosnąć.
Unosząc jedną brew spojrzał na Alice z pewnym rodzajem uznania na jej złośliwy komentarz rzucony w kierunku Valeriana. Co, jak co, ale cięty język i kreatywność do ubliżania to ona miała.
Obserwował jak chłopak lawiruje między zebranymi i stara się przeciągać chwilę w nieskończoność. Może to i lepiej, że łyknął tamtego rum na odwagę, bo jakby w tej chwili zwiał z imprezy, to musiałby zwiewać przed Alexem przez, cóż, resztę swojego marnego żywota. Jego szczęście, że zdecydował się jednak pokornie wykonać zadanie i spełnić wymagania autorytetu.
Nie odrywając spojrzenia od Blackwooda, uniósł nieco brwi i pochylił się w stronę Alice, kiedy odezwała się do niego nieco odważniej, niż jeszcze przed chwilą. Okej, nie był już na nią tak wkurwiony, ale nadal stąpała po cienkim lodzie.
- Wszystko zależy od wykonania... - I widząc te przelotne buziaczki, które Val starał się zatuszować pod pretekstem wiązania sznurowadeł, prychnął krótko z pogardą i zarazem rozbawieniem. Czego ten dzieciak się obawia? Nie raz życie wytrzaska go po twarzy, tu przynajmniej miał okazję całować pośladki dziewczyny, która nigdy raczej by mu na to świadomie nie pozwoliła. - Za tak kurewski brak zaangażowania powinien oberwać od razu.
|