Slytherin |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
? |
Pióra: 78
Chyba jeszcze wypił za mało wina, żeby jutro nie pamiętać początków imprezy. Spodziewał się, że w pewnym momencie może mieć jakieś dziury, bo jeśli wyżłopie z Biancą dwie butelki wina, to będzie się pewnie czołgał do lochów, żeby wrócić do własnego pokoju. Poza tym wcale nie tak dużo dziewczyn w szkole miało różowe pasemko, to zapada w pamięć!
Chociaż wypity już alkohol nieco przyćmił odbieranie rzeczywistości taką, jaka jest, to nie umknęło jego uwadze, że Alice nie tylko zamknęła na chwilę oczy, ale i przez moment zdawała się być nawet przestraszona. Hm, może to ten typ, co pomimo odwagi jednak peszy się przy naruszaniu jej przestrzeni osobistej? A może po prostu wstydziła się tego przy ludziach? W tej chwili nie bardzo był w stanie skupić a tym myśli, może zastanowi się... innego dnia. Ale i tak wcale nie ładował się z łapskami nachalnie, ot, kosmyk włosów złapał. Subtelny dotyk, ledwo wyczuwalny. I nie narażał jej na więcej, zabrał rękę, wyprostował się zwracając jej całą przestrzeń osobistą.
- Bardzo dobry termin. To może sobota... powiedzmy, że po obiedzie? - W pytającym geście rozłożył nieco ręce, dając jej możliwość wybrania najdogodniejszej godziny. Jedyne co planował na sobotę, to potrenować, ale to pewnie załatwi rano, żeby później wziąć prysznic i być rześkim na randkę.
Gryffindor |
0% |
Klasa VII |
17 |
b. ubogi |
|
Pióra: 27
Powolnym skinieniem głowy przyznał Valerianowi rację, bo sam nie był pewien, czy Alice nie zginie z rąk Sforzy, jeśli nieudolnie zwinie butelkę.
Obserwował jej poczynania i zdawało się, że całkiem dobrze jej szło w bajerowaniu bajeranta. Hell, nawet się uśmiechała, a o to w takiej sytuacji jej nie podejrzewał. Ale zdecydowanie dawało mu satysfakcję to, że wykonywała polecenie z uśmiechem na ustach, w przeciwieństwie do Valeriana, kiedy mógł przecież pocałować seksi tyłek - to dużo przyjemniejsze, niż jakieś tam bezsensowne flirty!
Prawdziwą esencją chwili jednak było coś zupełnie innego. Alex aż klepnął siedzącego obok Valeriana w ramię, jak tylko ręka Cavingtona niebezpiecznie zaczęła zbliżać się w kierunku Alice.
- Wpierdoli mu, czy nie? Tobie już by w ryj dała. - Nawet uśmiechnął się lekko, zastanawiając się czy Ślizgon straci ramię, wygra limo, czy może jednak zrobi unik. - Obstawiam, że Alice zdąży się przynajmniej zamachnąć. - Wyraźnie bawiło go obserwowanie możliwych rękoczynów. Tym bardziej w wykonaniu gówniaków, a sierpowy dziewczyny widział wielokrotnie - parokrotnie dzięki temu sam też go uniknął.
Gryffindor |
25% |
Klasa VI |
16 lat |
b. ubogi |
? |
Pióra: 108
Początkowo Valerian nawet nie wiedział, czy dziewczyna podejmie się kradzieży, skoro Cavington zdawał się patrzeć na nią cały czas... Nieudolność kradzieży była dopiero na drugim miejscu, a gdzieś na samym końcu wszelkich ewentualności, mieścił się sukces. A przynajmniej tak to się plasowało w oczach Gryfona. Zwłaszcza, gdy Mickey wykonał fałszywy ruch, który mógł zagwarantować mu coś bardziej oszałamiającego niż dotychczasowy flirt. Valerian nawet pochylił się nieco do przodu, podpierając się przedramionami o kolana. Gdyby tylko mogli mieć bardziej pierwszorzędowe miejsca...
- Nie to żeby już dziś nie próbowała - odparł, jasno komunikując, że to, iż chciałaby dać mu w ryj, nie zawsze znaczyło, że mogła!
Ledwie zerknął na Alexa, unosząc brwi, kiedy ten obstawił przebieg wydarzeń.
- Oberwie. Oberwie i w ogóle ogarnie, co się odjebało - odpowiedział z pełnym przekonaniem. - Gorzej jak zajebie mu tym winem.
Cóż, może w takim wypadku zaszłoby to o jakiś mały kroczek za daleko... A jednak oczywiście Valerian przyglądał się całemu wydarzeniu z rozbawieniem, nie z troską.
Gryffindor |
0% |
Klasa V |
15 |
b. ubogi |
Asek |
Pióra: 74
Na szczęście Mickey nie zwrócił za bardzo uwagi na jej reakcję… Na co mogła zareagować cichym westchnięciem. Emocje nie tyle opadały, co po prostu odsunęła je na bok, bo wiedziała, że długo ich w ryzach trzymać nie będzie.
Zerknęła na niego ponownie, a potem na jego towarzyszkę. Wyglądało na to, że żadne z nich nie zorientowało się, że zakosiła im właśnie całą cholerną butelkę wina. Całe szczęście! Chuj sam jeden wiedział, co by się stało. Na szczęście okazało się, że nie była wcale taka słaba w bajerowaniu…
Jakkolwiek nie robiło jej się słabo na samą myśl o tym.
Ale skinęła za to dość chętnie głową, dziękując mu w duchu, że uwinął się i sam coś zaproponował. Dzięki temu szybciej będzie mogła zakończyć tę rozmowę!
— Sobota po obiedzie – powtórzyła za nim, ponownie przywołując na wargi uśmiech. – Znajdę Cię w Wielkiej Sali. To nie będzie takie trudne – puściła mu jeszcze oczko, zanim odwróciła się, przekładając zgrabnie butelkę wina, aby jej czasem nie zauważył.
Zostawiła za sobą jedynie kubeczek z alkoholem, już jej nie był potrzebny.
A kiedy tylko się odwróciła, uśmiech z jej warg natychmiast zgasł, ustępując miejsca czemuś, co równie dobrze mogło być dementora lub zbliżającej się kostuchy.
Szybkim krokiem, nawet nie spoglądając ponownie na Mickeya, ruszyła w stronę tych cholernych patafianów, których w tym momencie wykastrowałaby, albo powiesiła za jaja. Pierdoleni zboczeńcy, przyczyna wszelkiego bólu, jeszcze się uśmiechali, jakby oglądali, kurwa, małpkę w zoo.
Może to, co zrobi, będzie głupie, może Alex będzie jej nienawidził – ale w momencie, kiedy człowiek uświadamia sobie, że niewiele go już może skrzywdzić bardziej, przestaje mieć to jakiekolwiek znaczenie. Czuła wściekłość, wzburzenie i cholerną bezradność w jednym. Miała chęć obić mu tę głupią, wyszczerzoną, sadystyczną mordę! Wszystko przez to, że zachciało mu się, kurwa, zabawić. Bo co? Bo oblała mu koszulkę?
Żadna koszulka nie była warta tego, czego przeszła. Żaden zjebany nastrój nie usprawiedliwiał tego, z czym musiała się zmierzyć. Traktował ją jak pierdoloną pacynkę, która jak ładnie podskoczy, to dostanie nagrodę, a pociągający za sznurki socjopata miał głęboko w dupie to, co ona czuła.
Był jak każdy inny pierdolony facet. Skończony egoista, patrzący tylko na to, żeby było mu w dupę dobrze, i żeby poużywać sobie fiuta. Może przy okazji jeszcze poniżyć albo pobić jakąś kobietę – w końcu to bardzo fajna zabawa, stać i patrzeć, jak człowiek wije się u Twoich stóp, jak cierpi, stacza się w odmęty człowieczeństwa i błaga, nie potrafiąc znieść więcej.
Ona go nie będzie błagać.
Może ją wypierdolić z życia albo podkładać nogi do końca szkoły. Może ją nawet zrzucić z pierdolonego dachu. Może ją prześladować do końca jej dni, jeśli znajdzie w sobie tyle zawziętości. Było jej już wszystko jedno.
Z hukiem postawiła cholerną butelkę jebanego wina obok Alexa. Przez chwilę nic nie mówiła, stojąc ze spuszczoną głową tak, jakby wspierała się o gwint i dyszała, co najmniej jakby przebiegła właśnie maraton.
A potem podniosła gwałtownie głowę i spojrzała na niego tak, jakby w tym momencie miała ochotę rzucić się na niego z łapami, związać, obedrzeć ze skóry, uciąć jaja i spalić. I jaja, i jego całego. A potem ciało rozpuścić w kwasie.
To nie byłby taki zły pomysł.
Podniosła wolną dłoń, palcem wskazującym celując wprost w głupią mordę Alexa, po czym wysyczała przez zęby:
— Nigdy, kurwa, więcej nie wykorzystasz mnie, bo zachciało Ci się ruchać.
Opuściła dłoń i gwałtownym ruchem odsunęła od siebie butelkę. Ta przejechała kawałek po blacie, zanim zatrzymała się na kilku plastikowych kubeczkach, bezpiecznie, nietknięta w żadnym calu.
A potem rozłożyła dłonie i ukłoniła się prześmiewczo, niczym prawdziwa, disnejowska Alicja w Krainie Czarów przed Królową Kier.
— Przyjemnego pukania, Wasza Wysokość – syknęła, nieco parafrazując to, czym jeszcze nie tak dawno temu się chwalił przed Valerianem.
Bo nie miała wątpliwości, że kazał zajebać to wino tylko po to, żeby zwrócić uwagę tamtej dziewczyny.
Po odstawionej szopce i prawdopodobnie skreśleniu do końca życia z listy maskotek Dickmana, odwróciła się na pięcie i szybkim krokiem poszła w stronę wyjścia z komnaty. Każdy jej krok był tym bardziej zawzięty i szybszy, im bardziej czuła obezwładniającą wściekłość i chciało jej się płakać. Aż ostatnie kilka kroków po prostu przebiegła, aby jak najszybciej dotrzeć do obrazu Grubej Damy, do dormitorium, gdzie rzuciła się po prostu na łóżko, i złapała poduszkę w ramiona, przyciskając ją do piersi.
Nie płakała. Leżała z zaciśniętymi powiekami, drżąc obezwładniająco na całym ciele.
Pierdolony skurwysyn. Naruszył warunki ich niepisanej umowy – zero dotykania, a w zamian była z nimi, mimo idiotycznych pomysłów i wkurwiania jej. Złamał to. Pokazał, jak bardzo ma w dupie to, co się z nią stanie. To pierdolenie o lojalności było cholernym picem na wodę. Pierdolony hipokryta.
A najgorsze jest to, że ufała mu przez dobre trzy lata. Ostatni, złamany, zasrany chuj.
Nigdy więcej.
/ Alice has left the party
Zło nigdy nie umiera. Przybiera tylko nowe formy.
Jeśli raz spotkało nas nieszczęście,
to nie znaczy, że jesteśmy odporne na powtórne zranienie.
Piorun może uderzyć dwa razy.
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
O właśnie. Here it goes again.
Był absolutnie pewien, że nie wie, skąd wytrzasnęła tak zajebistego przyjaciela. A jednak tym razem okazała się zatrzymać i zastanowić! Nie mógł powstrzymać po chwili uśmiechu. Czyli może jednak nie był friendzonowany? I mogli może posunąć się o te parę kroczków do przodu? Idealnie. Znaczy, chyba idealnie. Z Kaią było trochę inaczej niż z innymi dziewczynami. Na pewno chciał sie przy niej pilnować, żeby przypadkiem czegoś nie zjebać. Co prawda sama mówiła, że musiałby bardzo się postarać, żeby się jej pozbyć, ale... Cóż, zwyczajnie nie chciał rezygnować.
- Nie wiem, ilu Ethanów znasz, ale komplement to komplement. Biorę, co dają - odparł z rozbawieniem.
Zaraz jego mało dyskretny wzrok padł na jej włosy i zatrzymał się tam na chwilę z zastanowieniem. Pewnie kiedyś widział w jej włosach róż, ale na pewno nie znajdował go tam często. Przekrzywił nawet lekko głowę, zerkając na moment w jej oczy. Jeśli miałby iść po prostej symbolice kolorów, to... Może zawstydzenie? Tak, zdaje się, że to by pasowało.
Również zaśmiał się, gdy dała mu możliwość pytania, o co chce z drobnym odniesieniem do okresu. W większości sytuacji - także i tej teraz - to chyba ostatni temat, na jaki chciałby gadać. Zdaje się, że uda mu się z tym poczekać.
Z kolei temat randki wszedł zadziwiająco lekko. A jednak na chwilę zastanowił się, patrząc jej przy tym w oczy, jaka byłaby ta cała randka.
- Czy dałbym się zamknąć dobrowolnie... Z tobą... I butelką alkoholu? - zadał sobie to pytanie na głos.
Zdawało mu się, że odpowiedź powinna być już zdecydowanie jasna dla obojga, jednak zamiast wypowiedzieć ją na głos, chyba lepiej było trochę się podroczyć.
- To zależy jakiego alkoholu.
Oczywiście powiedział to tylko dlatego, że wierzył, iż Kaia zrozumie, że to żart.
- I rozumiem, że ten talent show nie zakłada nic muzycznego? Śpiewania, grania na czymś? Byłoby za łatwo, co? - spytał z równym rozbawieniem, po czym pomyślał chwilę, czym mógłby zaimponować jej bardziej niż nieudaną żonglerką. - I taniec zaklepałaś już ty... Co powiesz na... Malowanie chyba jest za mało widowiskowe, co? To znaczy, mógłbym machnąć ci portret! Albo może... Pokaz kaskaderski z miotle, co ty na to? W najgorszym wypadku dociągniesz mnie jakoś do skrzydła szpitalnego.
Oba pomysły brzmiały jakby miały większy potencjał niż żonglowanie! No i próbował parę razy malować. Powiedziałby nawet, że nie szło mu to najgorzej. Nie był Milesem, nie poświęcał na to nawet za dużo czasu, ale nie było tragedii! Kaia mogłaby pewnie nawet poznać siebie na takim namalowanym portrecie. Chyba.
Gdy poznał "ale", o które pytał, dał im chwilę ciszy, jednak nieprzerwanie patrzył jej w oczy. Dopiero po chwili uśmiechnął się tak, jakby powstrzymywał śmiech. Bynajmniej nie chciał śmiać się z niej, czy krążących między nimi sugestii! To była raczej część, która wprawiała go w pozytywny nastrój, ale... Cóż, jakoś wpadł na to, że Rzodkiew może prześladować go dłużej.
- Wiesz, to trudna sytuacja, bo zastanawiam, jak zrobić, żebyśmy mogli nawalić się wystarczająco, żebyś nie wypominała mi Rzodkwi co najmniej przez resztę roku, ale żeby cała reszta - tu wskazał ruchem ręki na niewielką przestrzeń pomiędzy nimi. - Została.
Dopiero po chwili wpadł na dobry pomysł i uniósł lekko jej rękę w zapowiedzi kolejnego obrotu.
- To jeszcze raz się cofniemy - zakomunikował i faktycznie ponownie delikatnym ruchem zmusił ją do małego piruetu, tyle że tym razem, zakończył go niespodziewanie krótkim, delikatnym pocałunkiem w usta. Dopiero po tym, gdy wyprostował się z powrotem zaczął zastanawiać się, czy to aby na pewno dobry ruch... W końcu z Kaią miał być ostrożny.
Gryffindor |
0% |
Klasa VII |
17 |
b. ubogi |
|
Pióra: 27
- Szkoda byłoby tego wina. Chociaż może Cavington nie jest taki twardogłowy, to by się butelka nie rozjebała... - Nawet jeśli ta wizja mogła być całkiem zabawna, to Alex mimo wszystko wolałby, żeby jednak Alice nie zamachnęła się trunkiem na Ślizgona. Mogłoby to sprowokować niepotrzebne problemy, trzeba by interweniować, a jego dzisiejszy nastrój z pewnością sprzyjałby temu, żeby była to interwencja fizyczna - ktoś oberwałby w ryj. Pewnie nawet kilka ktosiów.
Ku jego zdziwieniu - zapewne również Valerian doznał szoku - zamiast odwinąć się popisowo, McIntosh zniosła ten minimalny dotyk (osobiście nie zaliczyłby tego do dotyku, toż to tylko włosy) i nawet się uśmiechnęła, wykorzystując sytuację całkiem sprawnie i zgarniając wino ze stołu. Sforza akurat przyglądała się tłumowi, Cavington najwyraźniej łyknął bajerę (pytanie czy bajera tak dobra, czy był już tak pijany). Nawet poczuł pewien rodzaj dumy, że Alice tak dobrze poszło.
- Ja pierdole, albo już się najebałem, albo doświadczamy jakiegoś popierdolonego cudu. - Zdumiony tym opanowaniem małej Gryfonki, spojrzał na Valeriana z niedowierzaniem.
A jak wróciła, odstawił na moment już prawie pustą butelkę ognistej na stół i powoli zabił jej brawo.
- That was a great performance. - Znowu chwycił za butelkę Ognistej, ale nawet nie bardzo miał z czego nalać jej alkoholu, bo na dnie pozostały może trzy łyki. Zanim zdążył rozważyć, czy może jednak otworzyć butelkę przyniesionego przez nią wina, podniosła głowę i wycelowała w niego palcem. Nie pierwszy raz obrzucała go morderczym wzrokiem, jakoś to aż tak go nie ruszało, gorzej że zraz zaczęła mielić jęzorem. Uniósł brwi na jej słowa, ale wzrok wyraźnie stężał, na usta wpłynął sarkastyczny, nieco okrutny uśmiech. No do prawdy, gówniaki przez wakacje potraciły rozum i instynkt samozachowawczy. Valerian zdawał się go z wolna odzyskiwać, ale Alice chyba właśnie tracić. Może zamieniali się na rozumy spontanicznie i bezwarunkowo?
Nie oderwał od niej wzroku ani na chwilę, czując jak na nowo wzrasta w nim przytłumiony już alkoholem wkurw. Teraz to whisky wzmagała to uczucie, jakby z kojącego nerwy balsamu zamieniła się w łatwopalną substancję wlewaną do ogniska.
- Bez wątpienia będzie przyjemne, pozdrowię od ciebie króliczą norę. - Wycedził to przez zęby tak lepkim od słodyczy głosem, że nie dało się pomylić jego wewnętrznie szalejącego wkurwa z niczym innym. Odprowadził ją wzrokiem pełnym niebezpiecznej dzikości błyszczącej w rozszerzonych źrenicach, dopóki nie zniknęła.
- Durna siksa. - Rzucił ten obraźliwy komentarz pod nosem, może nawet Val go nie usłyszał, po czym na raz dopił zawartość ognistej, odbił się od stołu tylko po to, żeby się do niego odwrócić przodem, przysunął bliżej butelkę z winem, żeby nikt jej nie zajebał, po czym wyjął z kieszeni paczkę papierosów. Wyciągnął z niej jedną fajkę i schowane na dnie zioło, z innej kieszeni papierki i choć był zdecydowanie wstawiony, to bardzo sprawnie skręcił sobie jointa, odpalił i zaciągnął się tak, jakby chciał dym poczuć w samych piętach.
Gryffindor |
25% |
Klasa VI |
16 lat |
b. ubogi |
? |
Pióra: 108
Również uniósł wysoko brwi, kiedy okazało się, że Cavington jednak nie oberwał. A gdyby Valerian tylko mógł, postawiłby kasę na taką opcję! Dobrze, że nie było czasu na zakłady...
- I co, niby tyle? - tym razem przemawiał przez niego nie niedosyt, a szczere zdziwienie.
Może relacja całej grupki była szczególnie dziwna, ale nawet Valerian byłby skłonny interweniować, gdyby sprawy zaszły za daleko! Tylko od kiedy dotykanie kosmyka włosów mogło być uważana za zbyt daleko? Owszem, brał pod uwagę opcję, iż Alice odgryzie Cavingtonowi mniej więcej całą rękę za sam mały gest... I właściwie całkowicie szanował tę opcję, odchodząc już od tego, że byłaby po prostu niezłym show. Jednak w momencie, w którym robiłoby się niebezpiecznie, poszedłby tam osobiście. Tylko że po co miałby? Dziewczyna się uśmiechała, zgrabnie przesunęła butelkę za siebie i jeszcze opierdoliłaby go za podejście, bo zepsułby jej wszystko. Toteż nie miał do siebie wyrzutu, kiedy opieprzała... Cóż, w gruncie rzeczy Alexa, ale tak się składało, że po jego stronie też nie widział szczególnej winy. Zwłaszcza, że jakoś nie przeszkadzało jej poprzednie zadanie. Może dziewczyny po prostu były za miękkie?
Patrzył tylko to na Alice, to na Alexa i już odczuwał kolejne potencjalne zagrożenie. Nawet nie odważył się wtrącić. Co prawda początkowo również miał pochwalić cały ten występ i właściwie zwrócić honor po tym, jak w nią wątpił... Ale nie było mu dane być miłym tego wieczoru. Zwłaszcza że Gryfonka zaraz umknęła, a on został sam z Dickmanem w dosyć niezręcznej, mimo wszystko sytuacji. W końcu ten był na niezłym wkurwie od samego wejścia... Teraz pewnie nawet gorszym, a Val nie był osobą, która mogła łagodzić takie sytuacje.
Zsunął się ze stołu i nawet profilaktycznie odsunął się o krok. Zdaje się, że nie wypadało tak po prostu odejść, ale co właściwie wypadało? Względnie dyskretnie obserwował, co takiego robił Alex, zerkając kilkakrotnie w stronę wyjścia. No cóż, nie tak miało to się rozegrać. Nie, kurwa, tak, żeby dwójka zdezerterowała.
- No i co, i tak zrobiła, co miała zrobić - rzucił, wzruszając lekko ramionami, jakby miało być to pocieszające.
Zdawał sobie sprawę, że gdyby odeszła bez słowa, drama zostałaby mniejsza i to właśnie o jej wypowiedź chodziło... Ale co, w gruncie rzeczy cały czas puszczali sobie najróżniejsze teksty. Może najwyższy czas, żeby Alex też nauczył się je przyjmować. Tylko może nie Val mu o tym powie.
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
Na szczęście Ethan nie podchwycił tej chwili niezręczności, kiedy zorientowała się, że słowo przyjaciel nie pasuje już do kontekstu. Zamiast tego uśmiechnął się do niej i… wydawał się nawet zadowolony z takiego obrotu spraw. Dodatkowo jej komentarz sprawił, że nie potrafiła odmówić sobie szczypty uśmiechu.
— Tylko jednego – dodała w odpowiedzi, chociaż nie sądziła, że się jej w ogóle spodziewał czy oczekiwał. A potem zniżyła głos do delikatnego szeptu, jakby zdradzała mu tajemnicę: - Jesteś jedyny w swoim rodzaju…
To była szczera prawda. Uważała Ethana za wyjątkowego, był dla niej cholernie ważny. Był nieodłączną częścią jej życia i miała nadzieję, że zostanie tak już na zawsze. Chociaż do tej pory myślała, że wszystko odbywać się będzie w formie przyjaźni…
Chyba sprawy zaczęły przybierać nieco inny obrót…
Kiedy spojrzał na jej włosy, odwróciła na dłuższą chwilę wzrok. Chociaż na jej wargach wciąż błąkał się lekki uśmieszek, czuła, jak robi się jej jeszcze bardziej gorąco. Po włosach rozlała się jeszcze większa fala różowego koloru i chyba zaczęła przeklinać w myślach swój dar metamorfomagii. Kiedy chciała, żeby chociaż raz jej emocje nie wypływały wręcz na zewnątrz niej… Tym bardziej w sytuacji takiej jak ta…
Spojrzała na Ethana dopiero w momencie, kiedy padł kolejny komentarz. Z rozbawieniem przeniosła na niego swój wzrok, po czym rzuciła cicho:
— Będę tak dobra i pozwolę Ci wybrać.
Kurczę, może się śmiali, może sobie żartowali, ale powoli wizja zamknięcia się w komnacie z Ethanem i alkoholem stawała się jakaś taka bardziej sensowna, i wcale nie taka absurdalna… Nawet odrobinę kusząca…
A na pewno bardziej kusząca niż talent show.
Roześmiała się na pomysł, co mógłby wtedy zrobić. W zasadzie, wcale by się nie pogniewała, gdyby poszedł w jej ślady i też sobie zatańczył… tak tylko dla niej… To się chyba robiło dziwne, prawda? A może jej się zdawało?
— Okay, mam lepszy pomysł – dodała z uśmiechem. – Ja będę tańczyć, a Ty zadbasz o to, żebyśmy zbyt wcześnie z tej randki nie wyszli, co Ty na to? – uniosła zaczepnie brwi. – Przyjemne z pożytecznym…
Oczywiście, nie chciała go w żaden sposób urazić ani sugerować, że nie ma żadnego talentu! Absolutnie, nigdy w życiu! Ale jednak wizja zaciągania Ethana do skrzydła szpitalnego jednak nie była wcale przyjemna – niezależnie od tego, czy mowa była o zwykłym spotkaniu, talent show czy… cóż, randce…
— Aczkolwiek obraz Twojego autorstwa trzymałabym nad łóżkiem – stwierdziła z uśmiechem, ale tym razem mówiła całkiem poważnie! – Nawet gdybym wyglądała na nim jak biedna, mała bulwa albo inny ziemniak – to już rzuciła półżartem, ale poważnie, niezależnie, co by Ethan namalował, zatrzymałaby sobie!
Pomiędzy nimi zapadła cisza, w której czuła wręcz narastające napięcie. To było ważne! To, co odpowiedziałby Ethan. Od tego zapewnie zależałaby kolejna decyzja Kai, może nawet zdecydowałaby się na krok dalej…
A zamiast tego dostrzegła rysujące się na jego twarzy rozbawienie. Zmarszczyła brwi i musiała przyznać, że nieco ostudził jej zapał oraz… cały klimat, bo pierwotnie odczytała to tak, jakby to wszystko od początku do końca były żarty. Nie, tego by wtedy nie przeżyła! Wyszłaby z imprezy natychmiast i cały kolejny tydzień spędziła pod kołdrą hańby, odmawiając wychodzenia, jedzenia i wszystkiego innego, do czego próbowałaby namówić ją Dani. Tak, totalnie tak by było.
Zaraz jednak okazało się, że nie chodziło wcale o żart z całej sytuacji, a o tę nieszczęsną Rzodkiew… Zaśmiała się razem z nim, kręcąc głową, ale… tak, jednak miał rację, totalnie by mu ją wypominała. Nawet jeśli w tym momencie pomagała jej przełamywać kolejne bariery i zbliżyć się do Ethana…
Z chęcią przystała na jego pomysł. No już dobrze, nie będzie taka złośliwa i odpuści sobie tę Rzodkiew, nawet jeśli okazywała się pomocna! Skoro oboje chcieli, aby cała reszta została, to chyba czas spróbować nieco bardziej bezpośrednio i…
Ethan ją jednak uprzedził. Kiedy tylko obróciła się wdzięcznie, poczuła jego wargi na swoich ustach. Krótko, jedynie na kilka chwil, ale momentalnie serce wręcz podskoczyło jej do gardła i zaczęło bić jak oszalałe. Kiedy się odchylił, otworzyła oczy, aby spojrzeć na niego w lekkim szoku.
Nie chodziło nawet o to, że była zdziwiona jego kolejnym krokiem, bo… w sumie sama to rozważała, ale… Ale…
Ale w zasadzie sama nie wiedziała, o co chodziło.
— Kurwa, Ethan… - szepnęła, mając w głowie jednocześnie od cholery myśli, ale nic, co mogłaby w tej sytuacji powiedzieć.
Chrzanić ten taniec.
Zrobiła delikatny krok ku niemu i unosząc się nieco na palcach, również go pocałowała. Z tym, że już nie krótko i przelotnie. Jej dłoń wkradła się na jego policzek, pieszcząc delikatnie go dotykiem – dotykiem tak innym, którego nigdy wobec nie stosowała, który do tej pory wydawał się nie na miejscu…
Dzisiaj był kompletnie na miejscu.
Cokolwiek do niego właśnie poczuła, cokolwiek właśnie zrodziło się w jej sercu, cholera, chciała w to iść.
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
Oczywiście to samo Ethan mógłby powiedzieć o Kai. Ta również była dla niego wyjątkowa, jedyna w swoim rodzaju... I nawet nie chodziło o to, że dostrzegł to dzisiaj! Od bardzo dawna to wiedział, tylko może patrzył na to w nieco inny sposób. Absolutnie nie wiedzieć czemu. Przecież znał całe mnóstwo jej zalet, pewnie miała nawet wszystko to, czego szukał w partnerce, ale do tej pory czegoś zabrakło... Może odpowiedniej atmosfery? A może zawsze latał między ludźmi i nie skupiał się tylko i wyłącznie na niej na tak długo, by coś się stało?
To wszystko nieistotne. Ważne było tu i teraz.
I oczywiście suche "ty też" nie było tu na miejscu. Dlatego zaraz pochylił się do niej, by zaraz niemalże konspiracyjnym tonem wyszeptać jej do ucha:
- To chyba możemy do siebie pasować...
Następnie wyprostował się, jako że absolutnie tajna wiadomość została przekazana.
Gdy z kolei pozwoliła wybrać mu alkohol na ich randkę-porwanie, która wciąż jeszcze tkwiła w strefie niewinnej fantazji, rozejrzał się chwilę po sali.
- Mam wrażenie, że po dzisiaj możemy mieć jakiś deficyt... Ale coś wybiorę - ogłosił nagle zwracając wzrok z powrotem ku niej, jakby jednak randka została oficjalnie przyklepana.
Zaśmiał się ponownie na jej nową wizję całego pokazu talentów, które nagle miały ograniczać się tylko do jej tańczenia.
- Dobra, ty będziesz tańczyła, ja będę klaskał - zdecydował przesadnie ochoczo.
Zaraz uniósł lekko rękę i pogłaskał krótko jej policzek, patrząc na nią, jakby ponownie nad czymś się zastanawiał. Po chwili jeszcze złapał ją delikatnie za podbródek i obrócił jej głowę w bok, jakby studiował właśnie jej profil. Wreszcie opuścił rękę i pokiwał głową z powagą.
- Będziesz najpiękniejszą małą bulwą - ogłosił, ledwo utrzymując przy tym poważny ton.
Oczywiście widział jej nagłą konsternację, kiedy sam siebie rozbawił, myśląc o kolejnych miesiącach, w których miałaby się do niego zwracać per Rzodkiew. Może nawet wypowiedziałby, co chodziło mu po głowie chwilę wcześniej, gdyby wiedział o obawach dziewczyny, ale szczerze nie sądził, by było to cokolwiek niebezpiecznego. Na pewno nie myślał w tamtym momencie, że Kaia była o parę niewielkich kroków od ucieczki.
Jego pocałunek miał być bezpieczny. Miał być małym wstępem i niemym pytaniem o pozwolenie. A choć do tej pory był pewien, że chcą tego samego, jej słowa wywołały u niego krótkie ukłucie niepokoju. Bo może jednak to były żarty? I choć przyjąłby to zapewne lepiej, niż ona, naprawdę nie chciał tego tak kończyć. Rozchylił nawet lekko usta, by coś powiedzieć i być może upewnić się, czy wszystko w porządku, jednak wtedy Kaia uprzedziła go bardzo wymownym potwierdzeniem. Musiało być w porządku.
Odwzajemniając chętnie jej pocałunek, pozwolił sobie objąć ją w talii i przyciągnąć ją tym samym bliżej.
- Chyba musisz dać mi parę intensywnych lekcji z całowania, jak twoja pierwsza reakcja to kurwa - szepnął, gdy zaraz nieznacznie odsunął od niej głowę.
I chociaż oczywiście trochę żartował, był absolutnie za rezerwacją takich lekcji.
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
Przez jej ciało przebiegł delikatny dreszcz, kiedy pochylił się nad nią i cichutko wyszeptał krótkie to możemy do siebie pasować…
Czy… poważnie tak myślał? W sensie… o niej… o nich?
Cholera, znała Ethana dobre sześć lat. Byli zgraną paczką, zawsze trzymali się razem, przeżywali nawzajem swoje zawody miłosne, ale z jakiegoś względu jeszcze nie poczuli jakiegoś dziwnego magnetyzmu względem siebie… aż do teraz. Co takiego się zmieniło, że dzisiaj, zupełnie jak po wypiciu amortencji, wpatrywali się w siebie, szeptali między sobą i flirtowali, wplatając w to wszystko oczywiście trochę charakterystycznego dla siebie żartu?
Odpowiedziała mu jedynie uśmiechem na te słowa. Może wyglądała, jakby czuła się troszkę speszona, ale tak naprawdę to, co mówił, było dla niej diabelnie ważne. Bo to brzmiało tak, jakby… myślał o niej totalnie na poważnie. Nie jak o ulotnej chwili, o której jutro już zapomną, ale jak faktycznie o kimś, z kim warto być…
To było ważne! Bo gdyby tylko wyszli z tej plątaniny emocji i wzajemnego przyciągania, zapewne w końcu by go zapytała o wszystko to, co chodziło jej po głowie.
A to było jedną z tych wątpliwości.
Nie była też pewna, czy Ethan teraz mówił już poważnie o tej randce, czy tylko sobie żartował, ale… jakoś głupio było jej o nią spytać. Bo co, jeśli to nie było tak naprawdę? Totalnie by się zbłaźniła.
I nagle zdziwiła się, że stała się tak bardzo ostrożna, żeby nie zrobić czasem jednego fałszywego kroku, przez który całą ich relację mógłby trafić szlag…
Działo się między nimi coś kompletnie nowego, a nie chciała go tracić przez głupi błąd. Za bardzo go potrzebowała, za bardzo przyzwyczaiła się do jego obecności w swoim życiu, aby teraz miał z niego nagle zniknąć.
Roześmiała się z rozbawieniem na stwierdzenie, że będzie klaskał.
— Tylko do rytmu, żebyś mnie z niego nie wybijał – rzuciła odrobinę kąśliwie, bo przecież wiadomo było, że gitarzysta jednak powinien mieć niezłe wyczucie.
Zaraz jednak zdziwiła się, kiedy przyłożył jej dłoń do policzka, a zaraz ujął lekko jej podbródek, odwracając nieco jej głowę, gdy patrzył na nią oceniająco. Okej, to już było dziwne, ale to, co powiedział później…
Roześmiała się głośniej po tak absurdalnym komentarzu, w którym dodatku przemycony był komplement – ten jednak jakoś nie dotarł do niej szczególnie mocno, bardziej była skupiona na zabawnym brzmieniu tych zbitek słownych. Może to i lepiej?
— Jesteś niesamowity – pokręciła głową ze śmiechem, jeszcze przez chwilę walcząc z utrzymującym się rozbawieniem.
Z drżącym z emocji sercem przyjęła tę niesamowitą, nagłą i zupełnie spontaniczną chwilę, kiedy przyciągnął ją bliżej siebie, obejmując w pasie. I ona oplotła jego szyję ramionami, po prostu pozwalając tej chwili trwać.
Nie wierzyła, w to, co się dzieje. Musiała się totalnie najebać i teraz śni. Kurwa, jak ona opowie następnego dnia ten sen Ethanowi? Będzie na nią patrzył jak na kompletną świruskę.
Kiedy odsunął od niej odrobinę głowę i wyszeptał kolejne słowa, zaśmiała się cicho.
No tak, kompletnie o tym nie pomyślała, że jej reakcję może zinterpretować zupełnie inaczej. Albo się wystraszyć, że pocałował ją, a ona wcale tego nie chciała. Zupełnie nie pomyślała, że może żywić te same obawy, co i ona.
Pokręciła delikatnie głową.
— Wybacz, ale kompletnie nie pamiętam, kiedy najebałam się do tego stopnia, że urwał mi się film i teraz śni mi się, że całuję Ethana Dubois – odszepnęła, z powiększającym się na jej wargach uśmiechem. – Zupełnie nie wiem, jak mam mu jutro o tym śnie opowiedzieć. Jak myślisz, jak zareaguje? – spytała nieco prowokująco.
To niesamowite, ale czuła się… lekka. Zupełnie jakby prawo grawitacji nagle przestało działać, jakby znalazła się w innym miejscu, gdzie nie było tłoku tańczących ludzi – gdzie była tylko ona, Ethan i to nagłe uczucie, które pojawiło się kompletnie bez zapowiedzi, ale które pociągało ją tak bardzo, że postanowiła za nim pójść.
Jeśli to naprawdę był sen, nie chciała się nigdy obudzić.
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
Faktem było iż Ethan nie myślał wcale daleko naprzód... A przynajmniej starał się nie myśleć i teraz nienajgorzej mu to wychodziło. No dobrze, były jakieś drobne obawy po drodze, ale wcale nie dorównywały tym Kai. Jasne, to raczej oczywiste, że skoro dzisiaj zainteresował się swoją przyjaciółką, to odmieni mu się jutro, czy za tydzień. Właściwie rzadko tak szybko mu się odmieniało! Raczej czuł zwykle, czy zbliżenie miałoby znaczyć dla niego, czy dla drugiej osoby coś więcej, a często były to zabawy, eksperymenty, testowanie... A teraz? Teraz nie wiedział, co to było i skąd się wzięło, ale to nie znaczy, że miał się powstrzymać przed sprawdzeniem, co dalej! To dużo lepsze niż zadawanie sobie tego pytania.
- Co? Będę wybijał cię z rytmu celowo! To jak test. Albo masz ten talent taneczny, albo nie - odrzekł ze stałym już rozbawieniem.
Zaraz jeszcze udało mu się zyskać kolejny komplement i szczerze mówiąc cieszył go jakoś bardziej, niż miłe słowa, które Kaia mówiła mu w ostatnich latach... Przecież się zdarzało, ale było inaczej! Oczywiście nadal przeplatało się to wszystko z ich wyjątkowym poczuciem humoru, ale każde kolejne słowo cieszyło jakoś bardziej.
Na jej pytanie zaczął kiwać się z nią na boki, jakby byli w wolnym tańcu, a muzyka w tle wcale nie wymagała od nich czegoś innego. Z powagą zastanowił się przy tym, gubiąc wzrok gdzieś w losowym punkcie w sali.
- Myślę, że może się wciągnąć - zaczął kiwając lekko głową. - Może zapyta o coś jak... Co działo się później? - przy tym pytaniu wrócił do niej wzrokiem, unosząc lekko brwi.
No właśnie, co chciałaby, żeby działo się później?
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
Otworzyła usta jakby w niemym oburzeniu po tym, co usłyszała przed chwilą od Ethana.
— Słucham? – zapytała, marszcząc niby gniewnie brwi. – Myślałam, że mój talent taneczny jest absolutnie niepodważalny! A Ty mi chcesz jeszcze robić sprawdziany na randce? – uniosła brew, wpatrując się w niego dość wyzywająco, chociaż na jej wargach cały czas błąkał się uśmiech świadczący o tym, że cały czas sobie jedynie żartowała.
I, cóż, chyba nie takiej reakcji spodziewała się – a raczej, nie na taką miała nadzieję… ale i tak było cudownie. Poddała się delikatnemu ruchowi ich tańca, podczas którego kompletnie ignorowali szaloną muzykę puszczoną z gramofonu. Jakby mieli własny świat, własną muzykę, własny rytm i…
Zastanowiła się przez chwilę nad tym, o co ją zapytał. Czy też raczej, o co mógłby zapytać ją później, kiedy już by się obudziła.
— Później… później tańczyliśmy, objęci i przytuleni do siebie – szepnęła z uśmiechem. – Później pocałowałam go raz jeszcze – mruknęła, i jakby podążając za własnymi słowami, musnęła miękko jego wargi, choć tym razem o wiele, wiele krócej. – A później… co może stać się później? – uniosła lekko brwi w szczerej konsternacji.
No właśnie. Do czego to wszystko może doprowadzić?
Co jeszcze może się między nimi stać?
I czy Ethan miał podobne nadzieje na przyszłość, jak i ona? Czy może po prostu była naiwną duszyczką, która naprawdę niedługo się obudzi z poczuciem rozczarowania na serduszku, wracając do ponurej rzeczywistości?
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
Pokręcił szybko głową, jakby chciał wycofać się z tego, co ją zdenerwowało... A raczej udawała, że zdenerwowało.
- Nie, nie, zaraz. To będzie sprawdzian przed randką - pokiwał nawet głową z powagą dla podkreślenia wagi swoich słów. - A potem... Potem zobaczymy, co dalej. Wiesz, jak już będę wiedział, jak sobie poradzisz...
Tak, to miało brzmieć złośliwie! Niech Kaia sobie nie myśli, że przestanie być złośliwy tylko dlatego, że wzajemnie wymieniali się tutaj słodkimi słówkami!
Oczywiście uśmiech szybko wróciła na jego usta. Uważnie słuchał o tym, co miało być dalej w tej historii, jednak nie mógł się nie wtrącić.
- Czekaj. Ale pocałowałaś go, czy nie wiem, cmoknęłaś? To różnica - upomniał się wyraźnie, nawet pochylając się nieco, aby dać jej szansę poprawy. Nie będzie mu tu przecież zmyślała!
Niemniej jednak był gotów do kontynuowania tej historii oraz delikatnego badania granic.
- Ty mi powiedz. Piliście coś jeszcze? Długo tańczyliście? Albo potem rozeszliście się po wyjściu, czy... Co? Nie wiem, jest dużo opcji, nie mam pojęcia, co tu siedzi - z niewinną miną zabrał na chwilę jedną z rąk z jej talii, by delikatnie zapukać opuszkiem palca w jej czoło.
No dobrze, może nie zadał Gemmie najlepszego pytania. W końcu nie mogła zawrzeć przyjaźni w te parę dni, niemniej szczerze liczył się dla niego jej komfort w nowej szkole. Tak, tak, głównie przez wzgląd na to, jak prezentowała się ich relacja oraz jak beznadziejnie wyszła ostatnia próba narzeczeństwa z Biancą, ale co z tego? Był troskliwy. Może byłoby łatwiej o bezinteresowne i szczere odruchy, emocje, empatię, gdyby nie to, w jaki sposób był wychowywany.
Pokiwał lekko głową, słysząc jej niezadowolony ton, w związku z którym z miejsca chciał pocieszyć ją choć trochę.
- Nie miałaś jeszcze za dużo czasu - odparł przyglądając się jej dłuższą chwilę. - Daj sobie jeszcze tydzień, może maksymalnie miesiąc.
Po takim czasie na pewno z kimś się zżyje i... I na pewno ulży mu w związku z tym. Tak, tak miało być.
- A póki co, w razie czego... - zaczął, wzruszając lekko ramionami. - Daj znać, jak będziesz czegoś potrzebowała.
Póki co nie zdawała się natarczywa, a więc nie sądził, by podobny tekst zachęciłby ją do wiecznego nachodzenia go. A gdyby tak upomniała się o jego uwagę raz na jakiś czas? Byłoby idealnie. Również dlatego, iż czułby się z tym stabilnie. Może po ostatnim "związku" miał z tym pewne problemy...
- Tak? Kogo? - dopytał, choć szczerze mówiąc towarzystwo młodszych dziewcząt zwykle go nie interesowało... Ale przecież może kojarzyć tą konkretną, nie wiadomo!
Obrócił się nawet na chwilę, rozglądając się nieznacznie po sali, a gdy wrócił wzrokiem do Gemmy, dostrzegł pusty kubeczek w jej rękach i... Przysiągłby, że jeszcze przed chwilą był całkiem pełen. Choć uniósł lekko brwi, nawet nie próbował tego skomentować. Nie był też hipokrytą - czasem po prostu trzeba było się napić. To nie tak, że on się tak całe życie wzbraniał...
Zaraz popatrzył na wskazaną przez Gemmę dziewczynę i zmarszczył lekko brwi. Zdawała się... Wyglądać jak cała reszta dziewcząt w jej wieku, więc nie, na pewno jej nie znał. Pokręcił powoli głową w ramach odpowiedzi.
- Jest ze Slytherinu? - szczerze wątpił, choć zdawało mu się jednocześnie, że relacje najłatwiej zawierałoby się wewnętrz domu... Zwłaszcza, kiedy ktoś pojawia się nagle dopiero na szóstym roku.
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
— Ach, więc tak się to teraz nazywa? – spytała, udając jeszcze większe oburzenie, chociaż tak naprawdę ledwie hamowała się od śmiechu. – Muszą się do Ciebie ustawiać kolejki, skoro robisz castingi przed randkami – rzuciła prowokująco, ciekawa, jak się teraz z tego wytłumaczy.
Chociaż nadal utrzymywała to wszystko w formie żartu.
— A jeśli się okaże, że jednak nieładnie tańczę i nie dostanę złotego biletu na randkę? – uniosła brew zaczepnie, robiąc teatralnie smutną minkę.
Skoro zamierzał być wobec niej odrobinkę złośliwy, ona wcale nie miała zamiaru się poddawać. Ba! Lubiła ich przekomarzanki wcześniej i nie zamierzała z nich rezygnować, nawet gdy… nawet gdy wszystko się zmieni. Jeśli się zmieni. Miała nadzieję, że się zmieni.
Zmarszczyła zabawnie nosek, kręcąc odrobinę głową. A to mały wyłudzacz!
Ale, nie zamierzała protestować, skoro tak bardzo się domagał… Skoro tak bardzo mu się spodobało…
Dotknęła jego policzka raz jeszcze, i tym razem pocałowała go znacznie dłużej, przesuwając delikatnie kciukiem po powierzchni jego skóry.
A kiedy odsunęła się, powtórzyła raz jeszcze, pewnie, żeby nie próbował się z nią wykłócać:
— Pocałowałam.
A potem… Cóż, po raz kolejny poczuła lekkie zaskoczenie. To ona właśnie próbowała wybadać nastawienie Ethana, jego oczekiwania, wyłapać odpowiedzi na dręczące ją pytania… A tymczasem miała wrażenie, że on starał się zrobić to samo z nią. Chciał dowiedzieć się, co będzie dalej.
Och, gdyby sama mogła to wiedzieć!
Ale… Jeśli chciał usłyszeć o jej oczekiwaniach, pragnieniach, chociażby tylko na ten wieczór… Cóż, mogłaby mu coś powiedzieć.
— Tańczyliśmy jeszcze przez chwilę. Chyba oboje byliśmy zaskoczeni takim obrotem spraw – rzuciła, dość badawczo przyglądając się twarzy Ethana, dla pewności, że on też poczuł to samo, co ona, niespodziewane uczucie, które pojawiło się przed chwilą. Że… że może nie kisił tego w sobie przez ostatnie dni, tygodnie i miesiące, czekając na odpowiedni moment, a ona tego nie zauważyła. Miała taką nadzieję, bo to by znaczyło, że słaba z niej obserwatorka… - Wypiliśmy jeszcze trochę, a potem impreza stała się dla nas nudna. Zostawiliśmy wszystko w cholerę, niech się dzieje jak chce, i uciekliśmy, aby być tylko ze sobą. Niemalże do białego rana…
Nie miała pojęcia, czy spodoba mu się taka wersja wydarzeń, ale… ale byłaby szczęśliwa, gdyby tak się stało. Teraz, kiedy nagle odkryła to dziwne uczucie, nie chciała go zostawiać. Nie chciała od niego odchodzić. Chciała być blisko, chciała przytulać go, być pewną, że to wszystko nie jest jedynie mydlaną bańką, że nie pęknie następnego dnia…
— A gdy następnego dnia schodziłam z dormitorium, pocałował mnie na dzień dobry.
Ostatnie słowa wyszeptała niemalże bezgłośnie, jakby wręcz wstydziła się tej fantazji. Ale nie chodziło wcale o wstyd… Chodziło o to, że tak bardzo tego chciała, że bała się wręcz to zapeszyć.
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
Ponownie pokręcił szybko głową.
- Nie, kolejka ustawia się swoją drogą gdzie indziej, a ty ją właśnie zgrabnie ominęłaś - odparł również siląc się na poważny ton. - Po znajomości.
Może miał wiele przelotnych związków - o ile większość z nich można było nawet nazwać związkami... Przelotnych relacji. Jednak rzecz jasna żadnej kolejki nigdy nie było. Mnóstwo rzeczy działo się trochę tak jak dzisiaj. Z tym, że główna różnica polegała na tym, iż Kaia nie była przelotną relacją. Nie była i nie będzie - o tym był przekonany.
- Czyli jednak nie tańczysz ładnie? - spytał z udawanym, przerysowanym wręcz zaskoczeniem. - I oszukiwałaś, żeby mnie uwieść?
Osobiście oczywiście nie sądził, by było w tym jakiekolwiek wyłudzenie! Nawet patrzył na nią niewinnie w oczekiwaniu na pocałunek, bądź sprostowanie. Na szczęście otrzymał to pierwsze i ponownie uśmiechnął się nieco szerzej, kiwając lekko głową na znak, że teraz cała historia się zgadza i może ją zaakceptować.
- Tańczyliśmy wzbijając się na szczyt swoich umiejętności, czy raczej...? - tu urwał swoją wypowiedź by zakołysać się nieco bardziej na boki, co miało zastąpić parę słów. - Długo byliśmy zaskoczeni, czy padły jakieś pytania?
On miał ich kilka! Nie to, żeby musiał spieszyć się z zadawaniem ich, ale również zaczynał zastanawiać się, czy oboje ich coś dziś strzeliło, czy raczej Kaia dłużej myślała o czymś podobnym... Myślał oczywiście też o tym, czemu on nigdy nie zauważył, że faktycznie mogliby spróbować coś wspólnie stworzyć. Może do tej pory nie było okazji? Może na zmianę kogoś mieli i nie trafili na takie okienko, jak teraz, żeby spróbować?
- Jesteś pewna, że nie pomyliłaś kolejności? - zakwestionował ponownie unosząc lekko brwi. - Najpierw wypyliśmy, a potem zostawiliśmy wszystko w cholerę, czy odwrotnie?
Jakby nie patrzeć nie miałby nic przeciwko zabrać butelki ze sobą i zająć się małą organizacją randki już teraz... Niby nie tak to miało być i dzisiejsza impreza miała być szansą na zabawę ze wszystkimi ich znajomymi, ale niestety nie byli w tej chwili ważni.
- Dokąd uciekliśmy? Było tam wygodnie? - dopytywał dalej z zainteresowaniem, gładząc teraz opuszkami palcy jej policzek, a następnie przesunął nimi od szyi, aż po ramię, podążając wzrokiem za tym ruchem.
Spojrzał jej w oczy dopiero na kolejną część snu, na którą zmarszczył brwi, kręcąc głową.
- Ee... Teraz zmyślasz, tak nie było - odparł szybko i zdecydowanie. - Wstałbym przed tobą? Jesteś pewna, że nie przyszłaś po mnie? Pocałować mnie na dzień dobry? Na pewno tak było.
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
Roześmiała się jedynie, kręcąc głową.
— Co za skorumpowany świat. Można sobie nawet chłopaka załatwić przez znajomości.
To wcale nie było przejęzyczenie czy inna pomyłka. Pomimo iż się śmiała, celowo użyło słowo chłopaka, bo… bo chciała być w sumie pewna, czy aby na pewno Ethan myśli o tym poważnie, czy tylko jako o przelotnej chwili, która miałaby się za moment skończyć. Może to było zbyt szybko na jakieś poważniejsze deklaracje, ale…
W zasadzie zachciało jej się śmiać bardziej. W przeciągu kilku chwil Ethan awansował z najlepszego przyjaciela na mam nadzieję, że chłopaka. Chwila, czy ona przed zaledwie tą chwilą próbowała go podświadomie sfriendzone’ować?
Powinna mu wręczyć statuetkę za to, że się nie poddał!
Skrzywiła się teatralnie, jakby właśnie odgadł cały jej sekret, a potem, powstrzymując śmiech, odrzekła:
— Cholera, wydało się… Ale w sumie się udało, nie? – zafalowała zabawnie brwiami, uśmiechając się szerzej w tym całym rozbawieniu.
Nie spodziewała się za to, że będzie zadawał pytania co do przedstawianej historii. Dotąd myślała, że chce raczej wybadać grunt, tak samo jak ona, a tutaj proszę! Może chciał dodać odrobinę żartu do całej tej sytuacji?
To by było w sumie w jego stylu… W ich stylu…
— Okej, może nie trzaskaliśmy walca wiedeńskiego jak w jakiejś bajce, ale… było całkiem fajnie – powstrzymywała śmiech, przytrzymując jego ramiona na chwilę, żeby przestał się gibać na boki. Tak mogą zatańczyć na drugiej randce! – Hmm… Myślę, że każde z nas miało całe mnóstwo pytań, ale żadne nie miało odwagi, żeby ich w tej chwili zadać…
Przynajmniej tak było ze strony Kai. Miała mnóstwo wątpliwości, których rozwiania niemalże pragnęła, ale… nie wiedziała, czy to jest czas i miejsce na to, aby rozmawiać na poważniejsze tematy. Gdy oboje przed chwilą przeżywali swój pierwszy pocałunek… W sensie, ze sobą pierwszy. To raczej nie było tajemnicą, że przed sobą mieli już wcześniej partnerów.
Zastanowiła się chwilę dłużej nad jego kolejnym pytaniem, po czym ze skupieniem i powagą pokiwała głową.
— Masz rację, chyba pomyliłam. Jak już zatańczyliśmy, zabraliśmy po butelce i zostawiliśmy ich wszystkich w cholerę. Brakowało tylko, żebyśmy pokazali im fuckersa!
To wcale nie było takie nieprawdopodobne…
— Nie do końca pamiętam, gdzie uciekliśmy… ale było widać stamtąd piękne gwiazdy. I księżyc. Był wielki, prawie w pełni.
Dopiero po chwili poczuła, jak dłoń Ethana lekko muska jej policzek, aby przesunąć się po jej szyi w dół, co wywołało na jej skórze delikatny dreszczyk i przyjemne łaskotanie. Uśmiechnęła się pod wpływem tego uczucia. Było takie… zupełnie niespodziewane. Przyjemne.
Z tego słodkiego stanu wyrwał ją jego głos, kiedy stwierdził, że zmyślała. Chciała już się oburzyć, ale… ale to dawało jej zupełnie nowe możliwości.
— Trochę się bałam, że Will będzie zazdrosny, ale masz rację, tak było. Przyszłam Cię obudzić… A potem zapytałam Cię, co Ci się śniło, bo wyglądałeś na skrajnie szczęśliwego – rzuciła odrobinę wyzywająco, ale szczerze miała nadzieję, że Ethan podejmie ten temat dalej.
Naprawdę chciała usłyszeć, co on o tym wszystkim myślał…
Gryffindor |
100% |
Klasa VII |
17 lat |
bogaty |
Bi |
Pióra: 155
Uniósł brwi, jednak zaraz pokiwał głową. Tak, mogła go mieć po znajomości. Mogła go mieć jako chłopaka. Wszystko się zgadzało.
- Wydaje mi się nawet, że po znajomości jest najlepiej.
Może nie brzmiało to wystarczająco jasno, ale miał nadzieje, że jego teoria jest prawdziwa... Skoro przyjaźnili się tak długo i było świetnie, to chyba związek też tworzyliby dobry, prawda? Dokładnie tak to działa... Tak? Cóż, może właśnie przyszło im spróbować i się przekonać.
- Udało się, ale to nieczyste zagranie, Kaia - odparł karcącym tonem, kręcąc przy tym głową. - Co jak będe musiał się obrazić?
Oczywiście nie był tego nawet bliski, ale niech ma! Niech chociaż w tych lekkich żartach próbuje wybrnąć. Przy każdym takim droczeniu się, złośliwostce, czy grze był niezmiennie ciekaw, co przyjdzie jej do głowy, co wymyśli tym razem.
- Dobrze, dobrze... W walca wiedeńskiego mógłbym ci nie uwierzyć.
Tylko z drugim tak nie do końca się zgadzał. Może nie było to dobre miejsce na pytania, ale nie chodziło o odwagę! Jednak i tu miał zgrabną odpowiedź.
- To kto, kurwa, przydzielił nas do Gryffindoru? - spytał, kręcąc głową i udając przez to niedowierzanie. - Już nie wspominając o tym, że od ciebie i Aurory cały czas słyszę, jakie to wy odważne...
Cmoknął cicho, jeszcze raz kręcąc głową.
- Kolejne kłamstwa...
Albo co najmniej kolejna rzecz, o którą mógł się podroczyć.
Dalej z kolei wszystko zdawało się grać w jej historii. taniec, butelki, ucieczka... Miejsce z ładnym widokiem.
- To prawie jakbym był zajebiście romantyczny - rzucił z uznaniem dla "siebie" z tej ładnej historii.
Myślał już nawet o niektórych miejscach z widokiem, do których mogliby się udać.
- Jebać Willa, niech będzie zazdrosny! - udał kolejne oburzenie. - Jak dla mnie mógłby być nawet zazdrosny całą noc i cały poranek...
I... No właśnie, Ethanowi nie przeszkadzałaby jej obecność w swoim łóżku po powrocie. Obstawiał, że ona mogłaby być skrępowana tą wizją, ale zakładał, że w najgorszym wypadku wyznaczy jakąś granicę.
- Ale powiedziałbym... Że nie śniło mi się absolutnie nic, tylko tak mnie trzyma po ostatniej nocy.
Gryffindor |
50% |
Klasa VI |
16 |
średni |
Hetero |
Pióra: 82
Nie zaprotestował. Nie zaprzeczył, nie… Nic nie. Po prostu stwierdził, że po znajomości jest nawet lepiej.
Może trochę nadinterpretowała, ale czuła, że kamień spadł jej z serca… I czuła, że rozwiał przy okazji kilka jej wątpliwości. I przekonała się, że jak najbardziej myślał o niej poważnie, i… chyba chciał, aby to wszystko trwało trochę dłużej. Prawda? Miała taką nadzieję. Bardzo miała taką nadzieję…
Zrobiła teatralnie zdziwioną minę, kiedy spytał, co, gdy będzie musiał się obrazić. Pokręciła trochę teatralnie głową z niedowierzaniem – a za moment jej wargi rozjaśnił szatański wprost uśmiech. Przysunęła się bliżej, aby wyszeptać prosto w jego wargi:
— To będę musiała Cię jakoś przekupić, żebyś się odobraził – mruknęła, lekko i zalotnie pocierając nosem o jego nos.
Mogłaby go już przekupić, ale… w ostatnich kilku minutach zdecydowanie było mu z nią za dobrze. Niech trochę poczeka, pocierpi… Stęskni się…
Przez jakieś trzydzieści sekund…
Za moment wywróciła oczami, chociaż nadal z uśmiechem na wargach. Oczywiście, że w końcu musiał paść temat Aurory i ich dziewczęcego teamu!…
— Są tematy, w których się jest odważnym, i są w tematy, w których jest się delikatnym. – Puściła mu porozumiewawczo oczko, co mógł zrozumieć… cóż, dość dwuznacznie. Ale Kaia już ustaliła sama ze sobą, że myślenie i przewidywanie myśli drugiej osoby nie jest jej dobrą stroną dzisiaj…
Uśmiechnęła się szerzej na wspaniałe uznanie dla siebie samego. Cóż, nie wiedziała, czy Ethan jest faktycznie romantyczny, ale… Kaia, tak w środku, była jednak troszkę romantyczką. Ale tak tylko troszkę. Drugie troszkę zajmowały wygłupy i psikusy, ale poza tym… Kompletnie lubiła słodką scenerię i spędzanie czasu sam na sam.
Mogłaby leżeć przy nim przez całą noc, milczeć i wgapiać się tylko w gwiazdy, a i tak uznałaby to za najbardziej zajebistą randkę życia.
— Nie spierdol tego – rzuciła i przypatrywała mu się przez chwilę bacznie, jakby faktycznie chciała ocenić, czy to spierdoli, czy też nie.
Przez chwilę się zawahała, słysząc kolejne słowa, dotycząca tym razem Willa. Czy to tylko ona, czy zabrzmiały troszkę dwuznacznie? Może to tylko ona… W końcu nadal byli jedynie w sferze sennych marzeń, prawda?
— Aż tyle bym nie czekała, żeby Cię dobudzić! – rzuciła, postanawiając ostatecznie obrócić wszystko w żart, bo w końcu to najlepiej wychodziło, kiedy się nie wiedziało jak zareagować.
Uniosła nieco brwi z zaskoczeniem.
— Och? A co robiłeś tej poprzedniej nocy w takim razie? – uniosła jedną brew wyżej.
Gryffindor |
0% |
Klasa VII |
17 |
b. ubogi |
|
Pióra: 27
Nie tylko Valerian obstawiłby taki rozwój sytuacji, nawet Alex był przekonany o rychłym spotkaniu twarzy Cavingtona z otwartą lub zaciśniętą w pięść dłonią Alice. Zaskoczenie pełną gębą, nie ma co. Tym lepiej, że nic nie postawił, bo właśnie by przegrał i wpierdolił się w dług, którego z pewnością by nie oddał.
Ale w obecnej sytuacji nie miał nawet ochoty więcej rozważać tegoż zajścia. Nie miał już w ogóle nawet ochoty przebywać na tej "imprezie", chyba że faktycznie będzie miał okazję komuś wpierdolić. Może po obaleniu całej butelki Ognistej nie był to najlepszy pomysł, ale gdzieś trzeba było się wyładować. Drugą opcją była Sforza. Może nawet dużo przyjemniejszą.
Spojrzał na Valeriana tak, jakby to jemu miał ochotę łeb ukręcić, chociaż wcale nie na niego w tej chwili się wkurwiał. Ostatni niedobitek, który wytrzymał w tej chwili z Alexem, to też w sumie było całkiem godne podziwu. Dickman nawet może byłby zaskoczony, że Blackwood jeszcze tu jest, gdyby akurat nie poświęcał niemal całej swojej uwagi trzymanemu w ustach skrętowi. Ale nie ma co liczyć, że jakakolwiek pochwała zostanie wypowiedziana.
Wzruszył ramionami, złapał za butelkę z winem i zdjął ją ze stołu.
- Zjeżdżaj, widzę jak bardzo tego chcesz. - Nawet jeśli było to nieprzyjemne warknięcie, to właściwie Val mógł to odebrać jako dobry znak - mógł się z czystym sumieniem ulotnić i nie poniesie za to konsekwencji.
I dla podkreślenia tego, że generalnie nie chce żadnego towarzystwa, Alex po prostu odszedł (nieco chwiejnym krokiem) gdzieś w jakiś kąt sali, skąd miał idealny widok na Biancę. Och zamierzał jej to wino oddać. Jak tylko dziewczę zdecyduje się wyjść z pomieszczenia w jakimkolwiek celu. Do tej pory... cóż, będzie podpierał ścianę w towarzystwie dymu.
|